Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi marathonrider z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 18954.70 kilometrów w tym 184.20 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.38 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Nie mam rowerów...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy marathonrider.bikestats.pl
  • DST 1.00km
  • Czas 00:30
  • VAVG 2.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

30minut

Piątek, 19 kwietnia 2013 · dodano: 19.04.2013 | Komentarze 0

dłubania w nosie. Tak, aby pokręcić przed jutrem. Na więcej brak chęci mamy już 20:20, a ja dopiero skończyłem :(.


Kategoria Trening indoor


  • DST 55.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 31.43km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening ITT z Piotrkiem

Czwartek, 18 kwietnia 2013 · dodano: 18.04.2013 | Komentarze 1

Udało mi się namówić Piotrka, aby mi potowarzyszył na treningu ITT Bardzo mnie to cieszy, bo trening samemu ostatnimi czas nie sprawiał mi za wiele korzyści. Bardzo mocno spadła mi regularność, a waga poszła do góry ;).

Dojazd na spotkanie z wiatrem za ucho spokojnie na kadencji trochę porozkręcałem nogę. Po wjechaniu na obwodnicę nie zauważam Piotrka, więc wyruszam mu na przeciw jadąc na 85-90% mocy, aby się przepalić. Wyszła z tego 10ciominutowa jazda ITT z wiatrem za ucho.
Przez przypadek udało się wykręcić na dystansie 7,84km czas 10minut, a czas ruchu (wyłączyłem stoper chwilę po) 9m49s co dało słodką średnią 47,9km/h przy Hrśr 172 (84%).

Bardzo motywujące, ale widziałem, że w drugą stronę za to będzie ciężko i było. Na rondzie zdzwaniam się z Piotrkiem i okazuję się, że czeka w Siechnicach... No nic wyjechałem mu na spotkanie i jak tylko ruszyłem zobaczyłem co mnie czeka. Spotykamy się i nawracamy do Kamieńca. Wolałem pierwszą część zrobić pod wiatr, aby lepiej kontrolować zmęczenie w drugiej części.

Chwila kręcenia, zabawa licznikiem i startujemy. Początek pojechałem ciut mocniej niż powinienem i od razu wpadłem w puls przelotowy :). Na 2%wej zmarszczce miałem bardzo duży problem z przełożeniami przez ce przejechałem ten fragment za twardo, przez co za wolno i bardzo mocno w tym momencie zmęczyłem nogi. Cały odcinek do nawrotu z mocnym wiatrem w twarz. Pod koniec pierwszej kreski straciłem rytm i dodatkowo sahara w ustach sprawiła, że zawróciłem 600m przed rondem. Może bez sensu, ale tak wyszło i tyle. Przy nawrocie napiłem się (przez brak pewności przy prowadzeniu roweru, który to mnie częściej prowadził niż ja jego) nie piłem poza nawrotem. Bardzo to obniżało moją zdolność do jazdy.
Po nawrocie pojechałem porównywalnie mocno jak na przy kresce dojazdowej do Kamieńca jednak starałem się na podjazdach jechać bardziej twardo, aby zmuszać nogi do rozkręcania młyna na mini zmarszczkach. Nie wychodziło to za dobrze przez co sekundy uciekały, ale nie było one dzisiaj tak ważne.
Na rondzie po przejechaniu 14,37km stawiliśmy się po 20m39s biorą pod uwagę to, że na nawrotce straciliśmy 15-20sek, a na trasie zrobiłem sporo (naprawdę bez kurtuazji) błędów Można by urwać na bank 40sec przy płynnej jeździe i odpowiednim prowadzeniu roweru. Ostatecznie źle nie wyszło. AVS 41,7km/h przy Hrśr 179 (88%). Bez nawrotu byłoby ok 42,4 ;).

Chwila pogaduch i dużo spokojniej w drodze powrotnej

Purystą prędkościowym nie jestem (od jakiegoś czasu), ale AVS z jazdy na poziomie 35,1 motywuje ;).

Wnioski:
- pozycja niemal optymalna, czuję się tylko trochę zbity
- trochę mnie dzisiaj prowadziło
- problem z przerzutkami wybijał z rytmu
- brak picia podczas jazdy bardzo mnie ograniczało
- twarde odcinki nie przynoszą korzyści
- jeżeli miałbym po każdych 3-5minutach minutę dla siebie na ustabilizowanie rytmu i łyka wody poszedłbym dużo mocniej
- nie doprowadziłem organizmu do zaburzania rytmu oddechu przez co jechałem ze sporym zapasem
- nagi po kilku minutach zaczęły palić i w zasadzie paliły już do końca (kilka razy po nawrocie poluzowałem przez co odpoczywałem - odpoczywałem podczas czasówki)
- organizm był w zasadzie zregenerowany, a przy tym wysiłku palenia nóg chyba nie wyeliminuję
- Piotrek trzymał się jak rzep, czyli chyba nie było tak mocno

Szkoda, że nie mam jeszcze tygodnia dwóch na treningi, bo nie jestem w ogóle w gazie. Tego typu treningi dodatkowo mocno pomagają przy zwykłej jeździe.


Kategoria Trening outdoor


  • DST 20.00km
  • Czas 00:50
  • VAVG 24.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pancerne koła treningowe?

Środa, 17 kwietnia 2013 · dodano: 17.04.2013 | Komentarze 1

Jutro też jest dzień.
Może jutro się uda zrobić trening. Dziś już nie mam ochoty na nic idę coś zjeść...


Kategoria Trening outdoor


  • DST 30.42km
  • Czas 01:10
  • VAVG 26.07km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsze testy

Wtorek, 16 kwietnia 2013 · dodano: 16.04.2013 | Komentarze 1

Znowu siedziałem za długo w pracy. Wniosek jeden mi się nasuwa, ale może lepiej nie pisać o tym głośno. Przez co nie miałem czasu na dopieszczenie roweru przed treningiem i zrobienie rozgrzewki.

Wstydziłbym się napisać, że to co dzisiaj zrobiłem było treningiem. Dlatego dyplomatycznie nazwę to przymierzeniem się do roweru.
Rozgrzewka
Przelot
Zważenie się...
Powrót w chłodzie

Ustawienie:
- za nisko siodełko!!! Może nawet o 0,5cm
- przerzutki dziwnie pracują muszę pogrzebać
- podpórki za wąsko
- zastanawiam się czy siodło nie za blisko, ale podniesienie powinno załątwić sprawę
Muszę jutro podczas rozgrzewki ustawić się w kilku pozycjach!

Wnioski:
- zmęczony jak szlag. Po takim weekendzie jaki miałem potrzebuję jednak dwóch dni regeneracji.
- przelot na Hravg 166 (81%)... średniej nie skomentuje, ale gorzej już być nie może. To cieszy.
- złe ustawienie sprawiło, że pracował w zasadzie tylko czworogłowy. Nie dość, że zmęczony, nie rozgrzany, wyizolowany. To jeszcze palił żywym ogniem. Reszta ciała wyizolowana i nic nie szło z biodra. Kadencja betonowa.
- zbyt zbita sylwetka, albo się bardziej rozsiądę/rozłożę, albo muszę siodło cofnąć
- płuca za mocno ściśnięte
- nawet nie dałem rady zmęczyć aparatu oddechowego
- straciłem pewność siebie i tragicznie wchodzę w zakręty
- trasa, którą jechałem jest mi tak znana, że niedobrze mi się robi na jej widok. Do tego ruch na tej drodze zwielokrotnił się od ostatnich lat. Jest niebezpiecznie.
- jakieś muszki mi wpadły do oczu przez co prawie straciłem wzrok na chwilę ;)
- przedramiona dostały swoje. Albo to zasługa "poduszek", ale brak jazdy w tego typu pozycji

Było zimno, brak motywacji, zła atmosfera w pracy, głowa mówiła, że jestem nie rozgrzany, że bez sensu tak późno zaczynać trening...

Trening przełożony na jutro


Kategoria Trening outdoor


  • DST 155.00km
  • Czas 04:45
  • VAVG 32.63km/h
  • HRmax 185 ( 91%)
  • HRavg 136 ( 67%)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bardzo udana inauguracja :)

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · dodano: 14.04.2013 | Komentarze 4

Na starcie pojawiło się bez mała 30osób, w tym wiele osób, których nie widziałem bez mała od października. Bardzo miło było ich zobaczyć, a przy okazji zobaczyć tylu ludzi, którzy cieszą się z jazdy po naszych dolnośląskich szosach.

Po małej i szybkiej reprymendzie od chłopaków. Dostałem bardzo ważne zadanie na pierwsze 80kilometrów. Mianowicie miałem jechać w środku peletonu nie wychodząc na czoło :D. Udało mi się kilka razy złamać zasadę i to z jedną czy drugą osobą chwilę poprowadziłem pociąg. Muszę przyznać, że był dzisiaj czas pooglądać widoki chociaż nawet jadąc w tak luźnej atmosferze dość mocno koncentrowałem się na jeździe. Ciężko się ze mną rozmawia :). Bardzo mocno się koncentruję na jeździe.

Pierwszą poważniejszą zmianę dałem w środzie śląskiej, gdzie puls skutecznie podbijał mi Marcin. Zaraz za zakrętem za Lubiąż pomarudziłem szefowi całego zamieszania i wyprosiłem postój na małe "pisie pisie" ;). Zaraz po zmianie dłuższa zmiana z Artur i nie ukrywam, że mocno mi ona napsuła krwi. Pierwszy raz dzisiaj musiałem powalczyć z mocnym momentami ciut szarpanym tempem i chwilę czasu zajęło mi zaadaptowania się do coraz regularniejszego tempa. Po zmianie uciekłem na koniec, a Karol pociągnął tempówkowym tempem dobre 15km do Wołowa. Mocno się na tym fragmencie napracował, ale nie było innego chętnego, aby go zmienił i dał równie mocne tempo.
W Wołowie od początku zakładany bufet i bardzo dobrze, bo chcąc wypalić zalegający we mnie glikogen nie zjadłem z rana za dobrze, a w bidonie tylko woda :).
Najadłem się to i były siły, aby powalczyć na zmarszczkach, gdzie po drodze były dwie tablice ;). Do Obornik tempo zaczął rozkręcać Artur czym zachęcił mnie do popuszczenia wodzy fantazji. Mimo lekkiego zmęczenia po wczorajszym poprawiałem ile mogłem, a na kole niezmiennie Arek, Piotrek i Karol. Silne chłopaki. Trochę chytrze, ale na ostatnim szczycie zszedłem ze zmiany i wiedząc, że tylko ja wiem o tablicy :D skoczyłem przed nią ;P.
W Obronikach chwila luzu. Poczekaliśmy na chętnych na poprawkę i wio do przodu. Pierwszy podjazd z początku spokojnie, ale Piotrkowi było za wolno i znowu mnie podpuścił. Jakby psu kość rzucił i popędziłem ile sił w nogach. Przed drugim podjazdem zrobiłem małą ucieczkę, ale w połowie podjazdu brało trochę mocy i dogoniony przez chłopaków prowadzonych przez Krzyśka, który chwilę wcześniej do nas dołączył wdrapałem się na szczyt w asyście Krzyśka. Jako, że do Trzebnicy już był rzut beretem poleciałem ile sił w nogach robiąc na szczycie ostatniej zmarszczki Hrmax wycieczki ;).
Na zjeździe kolejna niespodzianka pojawia się Piotrek R. :). Ja ledwo widzę na oczy, a on pyta przed czym uciekam :D. Zjazd już luźno, bo i tak nie było do czego się spieszyć, do tego na dole rozkopana ulica nie zachęcała do rozpędzania się.
Trochę problemów logistycznych sprawiło, że oba Piotrki pojechały w kierunku Skarszyna, a my czekaliśmy dłuższą chwilę na kolejnych zwycięzców dzisiejszej wyprawy. Po chwili polecieliśmy na Skarszyn i Pasi, pod Col du Trzebnica już bez szaleństw. Spokojnym, ale solidnym tempem bez podciągania za Krzyśkiem, który chyba chciał się pościgać. Tak solidnym tempem dolecieliśmy do Skaszyna, gdzie Piotrek R. oświadczył nam, że jego imiennik zwany Cukrem przechytrzył nas wszystkich i wygrał cały etap bezapelacyjnie ;).
Do Pasi tempówkowym tempem, jeszcze dałęm ostatnią zmianę przed tablicą, ale nikt nie skoczył, za to ja się zatkałem, a chłopaki tylko przejechali obok mnie. Pogaduchy pod domem Krzyśka i uzbrojony czterolufowe działko powtarzalne stanąłem na straży trzymania przez wszystkich tempa rozjazdowego.
Jako, że obciągnąłem całą pozostało wodę pod domem Krzycha leciałem do domu o suchym pysku. Na szczęście było dzisiaj z wiatrem ;).

Wnioski, bo nawet po takiej jeździe jest ich wiele:
- pierwsza część przy zdumiewająco niskim tętnie. Nie zrobiłem lapa, ale do Wołowa musiało być coś ok ~125bpm :). Hravg z całości 136! :)
- maksa zrobiłem w zasadzie na samym końcu zabaw i po wbiciu 185bpm nie przydusiło mnie. Bardzo mnie to cieszy zarówno ze względu na to jak się czułem mimo zmęczenia jak i ze względu, że mogłem pojechać tak mocno, a później być wstanie jechać dalej ;).
- do Wołowa obciągnąłem jakieś pół litra wody, aby później przez 40ści mocniejszych kilometrów wypić ponad litr
- poprawiła mi się również ekonomiczność. Mimo, że gliko nie było odbudowane wystarczająco i w Wołowie nie było już zapasów, to szybki posiłek w którym dostarczyłem ok 600kcal wystarczył do niemal samego końca. Bardzo mnie to cieszy.
- leżę teraz i jestem wyrąbany na maxa, ale równie zadowolony jak zmęczony.

- jeden wniosek nie o mnie, a o Piotrku A. nie wiem naprawdę na czym on jeździ, jaki motorek ma w tym nowym treku i co mu sypią do zupy, ale musiałem się napoprawiać kilka razy, aby zrobić nad nim na hopach może ze 30sekund i to rzutem na taśmę na samym wykończeniu mocnego odcinka do Obornik, a jak chciałem go poprawić na zjeździe to się przeżegnałem jak mi zabrakło przełożeń na jego kole :D. Masakra! Jestem pod wielkim wrażeniem jak się zmienił od zeszłego roku. Sam jestem mocniejszy niż w kwietniu zeszłego roku, a on ciągle był za mną, obok mnie, przede mną :). Będzie komu robić za lokomotywę na Amber!
Jeszcze to chytre zwycięstwo etapowe na końcu. Taktyka również nienaganna.

Dzięki wszystkim za bardzo udany wypad. Wszystko dopisało, pogoda, droga i przede wszystkim towarzystwo!


Kategoria Trening outdoor


  • DST 1.00km
  • Czas 00:15
  • VAVG 4.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tabata 3 1/2 /X

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · dodano: 14.04.2013 | Komentarze 0

1/2 ponieważ była to moja najsłabsza Tabata. Brak świeżości i nogi za miękkie przez co robiłem powtórzenia na ciut mniejszym obciążeniu. Na normalnym nie za bardzo byłem wstanie rozkręcić młynka.
Efekt duszenia w klatce po treningu może na poziomie 40%.
Nawet po tętnie widać, a rozjazd musiałem zrobić na mniejszym obciążeniu jak zwykle.

Był to test czy można zrobić tak krótki i intensywny trening pomimo, że dzień wcześniej włożyło się trochę serca w inny.
Wychodzi na to, że jest efekt pozytywny, ale zdecydowanie mniejszy jakiego bym oczekiwał, czyli nie opłaca się. Lepiej poczekać na superkompensację.

Ciekawi mnie jeszcze wpływ tego typu treningu na wielogodzinną bazę. To sprawdzę już za dwie godziny :).

Kolejne zabawy Tabatą w tygodniu.

Muszę jeszcze zobaczyć jak zbawienie wpłynie na mnie HIIT.

Waga rano 78,9kg Teraz już zdecydowanie więcej :).


Kategoria Trening indoor


  • DST 1.00km
  • Czas 00:30
  • VAVG 2.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

regeneracyjna 30stka

Sobota, 13 kwietnia 2013 · dodano: 14.04.2013 | Komentarze 0

Porkęciłem grzebiąc w nosie. Nogi zdecydowanie lżejsze po tym.


Kategoria Trening indoor


  • DST 106.50km
  • Czas 03:30
  • VAVG 30.43km/h
  • HRmax 183 ( 90%)
  • HRavg 153 ( 75%)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wzgórza na początek wiosny

Sobota, 13 kwietnia 2013 · dodano: 13.04.2013 | Komentarze 3

Przyszła wiosna! Człowiek w końcu nie ubrany na cebulkę czuje się wolny :D. Tak świeżość w głowie coś wspaniałego.
Plan na dzisiaj trening ok 3:15-3:30h z czego ok 2-2:30h zabaw z wyraźną intensywnością. Udało się zebrać dzisiaj pokaźną grupę. Super, że chłopaki z teamu wyprowadzili rowery na spacer.
Pierwszy postój za godzieszową guma i w oczekiwaniu 4 powtórzenia pod Skarszyn. Pierwsze zdecydowanie najmocniejsze, pozostałem mocno i równo bez szaleństw.
Później uciekamy w kierunku Ludgierzowic i dwa mocne podjazdy w międzyczasie trochę podzieliły grupę. Wracając w kierunku Zawonii chcieliśmy zabrać chłopaków, ale jak się okazało polecieli na Oleśnicę. W międzyczasie chwila odpoczynku Takie pitu-pitu jak to mówi Krzysiek i równo oraz intensywnie pod Cerekwice. Końcówka podjazdu jak i dwa następujące po niej garby już w tempie wyścigowym.
Piotrek próbował ze mną rozmawiać, ale ja coś nie mogłem się skupić na rozmowie. Z Trzebicy na Oborniki pod czołowy wiatr w mocnym tempie. Trochę nie mogłem rozgryźć systemu zmian i szkoda, bo jeszcze ze dwie mogłem dać. Kilka razy zapiekło. Chłopaki polecieli jeszcze zrobić pętelkę, ja uciekłem na Wrocław chcą zjechać na czas i uniknąć ewentualnego deszczu.
Na powrocie jeszcze 30minut tempówki do Wrocławia i rozjazd przez miasto. Jeden z tych rozjazdów pod wiatr kiedy gotujesz się jak planowo powinieneś jechać 20km/h i podciągasz choć odrobinę tempo.

Trening zaliczony w 99%. Mogłem jeszcze się pokazać ze 2-3 razy na czubie, ale nie mogę narzekać. Jest bardzo dobrze jak na początek sezonu.

Teraz muszę się skupić na przyzwyczajeniu organizmu do obcowania w 5 strefie, aby nie przyduszać się na poziomie 90%Hrmax i poprawić moją tolerancję na większe zakwaszenie.

Jutro w planie otwarcie sezonu. Ma być miło, towarzysko, w tlenie :).
Przynajmniej do Wołowa ;).


Kategoria Trening outdoor


  • DST 25.45km
  • Czas 01:00
  • VAVG 25.45km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Col du Jugów - tylko raz :(

Piątek, 12 kwietnia 2013 · dodano: 12.04.2013 | Komentarze 3

Miał być trening, miały być fajerwerki, miałem wyłączyć światło. Niestety piątek = późniejsze wyjście z pracy. Na dodatek w momencie dojeżdżania do Jersey zaczyna kropić.
Pierwszy podjazd, który miałem zrobić bez napinania wykonywałem w coraz większym deszczu, aby na szczycie zastać regularny deszcz. Podobnie jak dwa dni temu podczas zjazdu przypomina mi się Bormio. Brak czucia we wszystkich 21 członkach.
Docelowo pierwszy podjazd miał być być na granicy 3/4 strefy, drugi tempem wyścigowym, a w czwartym miałem wyłączyć światło. Skończyło się na 1 podjeździe, bo po zjeździe (gdzie już nawet na dole lało) miałem serdecznie dość.
Jugów podobnie jak srebrna i woliborska równie niebezpieczne na zjazdach, resztki śniegu, śliskie zakręty i mnóstwo piachu! Do tego brak czucia w palcach i nie było co ryzykować. Dzisiaj również mocno się wyziębiłem na zjeździe.
Patrząc na czas mogę być powiedzmy zadowolony. Jest potencjał
9,56km czas 27:40min przy Hravg 171 (84%). Uważam, że mogę powalczyć o złamanie 26ściu minut w tempie podjazdowym.
Dzisiaj byłem świeży, pod koniec wszedłem już w rytm. Jednym słowem zwarty i gotowy do treningu. Co zrobić gliko zostanie na jutro.

Garmin kompletnie nie radzi sobie na zasłoniętych podjazdach! Taka droga zabawka...


Kategoria Trening outdoor


  • DST 1.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 0.57km/h
  • HRmax 172 ( 84%)
  • HRavg 136 ( 67%)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chyba znowu przesadziłem i kwiecień-maj nie będą moje ;)

Czwartek, 11 kwietnia 2013 · dodano: 11.04.2013 | Komentarze 0

Dzisiaj trochę zmęczony, do tego pogoda nad Sowimi była nieprzekonująca, a praca się przeciągnęła. To wszystko złożyło się na to, że plan odwiedzenia Jugowskiego przesunąłem na jutro.
Chwilę zastanawiałem się co zrobić i padło na moc. Wiedziałem, że dzień po mocniejszym dniu puls będzie niższy niż w normalnych warunkach to i praca w 4 strefie byłaby trudna do oszacowania, gdyż poza RPE zawsze trochę posiłkuje się pulsem, który choć trochę mi podpowiada czy dobrze jadę.
Rozgrzewka 35minut
30(31) skoków w blokach po 5 z trzema minutami przerwy pomiędzy
Dzisiaj poszczególne bloki miały wyznaczoną liczbę skoków:
12 12 12 12 12
12 12 12 12 12
15 15 15 15 15
15 15 15 15 15
12 15 18 15 12
15 18 20 20 20
Nie do końca umiem jeszcze oszacować czy powtórzenie dla 20stu ruchów są wystarczająco mocne, aby dać bodziec organizmowi Przydałby się ekhm... pomiar mocy. Trzeba będzie w końcu ruszyć temat
15 minut wytrzymałościowo
15 minut rozjazdu i rozciąganie

Wnioski:
- prawie wszystkie skoki wykonane równie mocno, a każdy kolejny blok w mojej ocenie coraz mocniejszy, poza ostatnim, gdzie ciężko mi oszacować generowaną moc na tle 12 ruchów (złe powtórzenia widać słabszym skokiem pulsu)
- puls jaki był wszyscy widzą, jeden z najniższych jakie obserwowałem, ale też nie będę krzyczał, że poza skokami jakoś specjalnie się spinałem
- mam nadzieję, że uda mi się w najbliższych dniach mocniej pozakwaszać w tym celu po tym tygodniu planuję przez kolejne trening oprzeć o 1 - max1,5 godzinnych strzykawkach. Za wyjątkiem niedzieli, gdzie się bryknę na kilka luźniejszych kilometrów.

- odczuwam lekki ból przyczepu w mięśnia z przodu z prawej strony przy miednicy po tak agresywnym treningu. Prawdopodobnie za bardzo się rzucam i przez to robię powtórzenia źle technicznie. Muszę się nad tym skupić


Kategoria Trening indoor