Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi marathonrider z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 18954.70 kilometrów w tym 184.20 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.38 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Nie mam rowerów...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy marathonrider.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Trening outdoor

Dystans całkowity:14295.34 km (w terenie 171.00 km; 1.20%)
Czas w ruchu:545:42
Średnia prędkość:26.20 km/h
Maksymalna prędkość:72.97 km/h
Maks. tętno maksymalne:194 (97 %)
Maks. tętno średnie:172 (86 %)
Liczba aktywności:183
Średnio na aktywność:78.12 km i 2h 58m
Więcej statystyk
  • DST 98.50km
  • Czas 03:03
  • VAVG 32.30km/h
  • HRmax 142 ( 70%)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miał być rozjazd

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 01.05.2013 | Komentarze 0

Miałem zrobić rozjazd, ale wprosiłem się na robienie wytrzymałości,którą zaplanował Piotrek z Arkiem i Tomkiem.
Noga jak no to, że byłem świeżo po wyścigu naprawdę dobrze pracowała to postanowiłem zaangażować się w kręcenie na czubie.
Przebieg dość schematyczny na kole w 1 do 2 strefie intensywności, na czubie 2 do 3. Natomiast zmarszczki i wykończenia podjazdów w 3 do 4 tak, aby pobudzić organizm. Wyczytałem ostatnio, że podczas robienia wytrzymałości jest to bardzo ważne, aby organizm pobudzać i poprzez takie bodźce utrzymywać obciążenie organizmu na właściwym poziomie podczas długich "leniwych" odcinków.
Garmin niestety zamarł za Czeszowem (zapomniałem go wyłączyć po wyścigu i działać długo za długo), ale od tego miejsca w zasadzie z akcentów był już tylko atak na grochową, gdzie nie chcąc wchodzić w bloki i zaginać się na maxa, aby utrzymać intensywność przerwałem na ostatnich 400m (jeżeli nie możesz wykonać powtórzenia z zadaną intensywnością odpuść i daj odpocząć organizmowi).
Pod Piersno na kadencji na czuje, gdzieś w okolicach 160-165bpm.
Pod Skarszyn wybuch mocy i tutaj brakło 100m, ale poszedłem bardzo mocno. W zasadzie miałem już od tego miejsca odpoczywać, ale najpierw Piotrek nie chciał za bardzo rozmawiać i podkręcił tempo, a przed Pasi Arek zabrał zmianę i pognał jak się okazało na tablicę. Jak zobaczyłem co się dzieje to nie mogłem sobie odpuścić i skoczyłem, a za mną Piotrek w zasadzie jeszcze za tablicą się rozpędzałem, ale już nie było do czego się ścigać to odpuściłem :P. Cieszę się, że moc była na dobrym poziomie do samego końca.
Od Pasi rozjazd. Z początku mięciutko, a przez miasto ciut ciut mocniej, bo nie chcąc stać na światłach, które już znam na pamięć musiałem momentami odrobinę zwiększać intensywność ;).

Hravg trochę szacuję, ale od Czeszowa było łatwiej, więc ok 142-143bpm.

Jestem ciekawy czy mam szanse teraz się zregenerować i być wstanie pojechać ITT na poziomie. Zastanawiam się też na wyścigu w poznaniu na torze mhmm. Świeżość zadecyduje. Naprawdę mam nadzieję, że nie przesadziłem :).




Kategoria Trening outdoor


  • DST 33.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 26.40km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekonesans

Wtorek, 30 kwietnia 2013 · dodano: 01.05.2013 | Komentarze 0

Rekonesans przed wyścigiem i sprawdzenie głównych podjazdów. Nie będzie łatwo, będę przepychał xD.


Kategoria Trening outdoor


  • DST 82.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 27.33km/h
  • HRmax 150 ( 74%)
  • HRavg 117 ( 57%)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd po treningu

Niedziela, 28 kwietnia 2013 · dodano: 28.04.2013 | Komentarze 0

Tak sobie dzisiaj jeździłem, gaworzyłem, ale przy okazji i przemyślałem to co wczoraj nadziałałem. Z perspektywy wczorajszego dnia bardzo żałuję, że nie pojechałem do Brodnicy na zabawę w grupie.
Maratony poza górskimi i chyba jednak dalej tym domowym trzebnickim raczej odejdą z mojego kalendarza. Wyjechałem się wczoraj jak nigdy, ale poza zmęczeniem i poczuciem dobrze wykonanej pracy brakuje tej szczypty satysfakcji z jazdy w grupie z ludźmi. Oglądania jak ten peleton żyje, reaguje, tasuje się. Odpuściłem Brodnicę na rzecz tempówki i dogorywki :). Pewnie inaczej bym to odbierał jakbym miał inną grupę :).

Dzisiaj rozjazd. Wyszedł długi czasowo, ale bardzo spokojnie przebiegł. Byłem do tego bardzo zmęczony co dodatkowo zbijało puls. Jeszcze nie zdarzyło mi się, abym po przejechaniu 21km na miejsce zbiórki czekając przy rowerze na resztę grupy wbił 50bpm ;).
Mam nadzieję, że odzyskam świeżość do środy. Jutro jak pozwoli organizm spróbuje skręcić coś szybkiego.

Dzisiaj powyżej 135bmp przez pierwsze dwie godziny trochę mnie przyduszało ;). Ostatnia godzina to już lekkie odblokowanie i jazda była zdecydowanie bardziej swobodna.

Trasa bez pewnych fragmentów, gdzie wyłączyłem omyłkowo garmina
%Hrmax niestety względem 204bpm. Nie będę miał w najbliższym czasie możliwości, aby to zaktualizować.


Kategoria Trening outdoor


  • DST 27.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 21.60km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

I took my bike for a walk

Piątek, 26 kwietnia 2013 · dodano: 26.04.2013 | Komentarze 0

Pozostaje trzymać kciuki za chłopaków z teamu :).


Kategoria Trening outdoor


  • DST 107.00km
  • Czas 03:14
  • VAVG 33.09km/h
  • HRmax 181 ( 89%)
  • HRavg 159 ( 78%)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odwiedziny w Sobótce

Środa, 24 kwietnia 2013 · dodano: 24.04.2013 | Komentarze 0

Znowu zasiedziałem się w pracy co zaowocowało późnym stawieniem się na miejscu zbiórki. W planie było podjechanie tąpadeł kilka razy przed przybyciem chłopaków i później udanie się w kierunku północnym na kole do domu :D. Wyszło całkowicie coś innego.
Na dojeździe do Tąpadeł płaskie odcinki wykonałem w 2/3 strefie natomiast podjazdy wykańczałem w 4.
Pierwszy podjazd pod Tąpadła to jazda w 4 strefie bez wykończenia, aby się nie zakwasić.
Na szczycie spotykam Piotrka chwilę czekam, aż się ubierze i zjeżdżamy w stronę Sulistrowiczek. Na wysokości kościółka spotykamy pierwszych wspinaczy, więc postanawiam im potowarzyszyć nawracam, ale jak zobaczyłem, że noga kręci bardzo dobrze postanowiłem złamać psychologiczną barierę vmin na poziomie 20km/h na całym odcinku na szczyt. Tak sobie pykam i o dziwo nawet nie zauważyłem, że minąłem pierwsze kopnięcie, a na budziku najmniej 22,8km. W zasadzie to podjechałbym lepiej ten podjazd, gdybym cały czas nie patrzył się na licznik, a skupił na rytmie i podciąganiu tempa. Lekkie wypłaszczenie i drugie decydujące kopnięcie na złej nawierzchni. Zobaczyłem dwa razy na własne życzenie na sekundę 21,9km/h, a sam garmin zarejestrował najmniej 22,8. Mógłbym trochę poblefować ;), ale nie o to chodzi. Podjazdu już nie wykańczam na maxa, ale cały czas zwiększam intensywność. W zasadzie nie wiem czym się tak podniecać. Jednak ten podjazd jest mi tak bliski i tak bardzo chciałem sobie udowodnić, że mogę. Udało się! Na dodatek z pompą i zdecydowanie! Przedłużyłem sobie kolarskiego penisa i teraz ostrzę zęby na kolejną psychologiczną barierę, ale aby ją osiągnąć musiałbym przeskoczyć o klasę wyżej i się wycieniować.
Na górze szybko pojawia się Piotrek czym mnie szczerze zaskakuje.
Czekamy na chłopaków i na dół na Wiry. Podjazd od drugiej strony. Z mojej strony wykonany bez sensu. Nic mi on nie dał. Najpierw spokojnie, później kopnąłem za mocno, aby wjechać na pół gwizdka. Mogę być zadowolony tylko z wykończenia. Powtórzenie wykonałem najsłabiej, a powinienem najmocniej. Od połowy utrzymywałem puls, a nie moc, której luzowałem...
Już za długo jeżdżę/trenuję, aby w taki sposób korzystać ze swojej mocy.
Na górze zbieramy się i z treningu robią się pogaduchy. Bardzo mi nie odpowiada. Głównie przez to, że zima nauczyła mnie, że jak robię to wsiadam na rower i jadę, jadę, jadę i zatrzymuje się w domu lub ewentualnie pod koniec treningu zasadniczego, gdzie później robię już tylko wytrzymałość lub rozjazd. Za dużo kosztuje mnie rozgrzanie się, a narastające zakwaszenie podczas takiej przerwy sprawia, że powtórzenia po niej są za słabe.
Dodatkowo jutro planuję wykonać trening na progu 2x20 lub nad progiem HIIT przez co nie ma sensu się dzisiaj boksować z 4/5 strefą.
Decyzja mogła być tylko jedna powrót na kole do Wrocławia. Zjeżdżamy na Wiry, Sady, ale okazuje się, że zjechała tylko część z nas reszta odbiła na Sulistrowiczki. Szkoda. Do Sadów jazda z Piotrkiem po zmianach w 4 strefie. Zagotowało mi się w głowie jak na wykończeniu podjazdu koło Piotrka po tym jak mnie zmienił zaczęło się oddalać :D. Na szczęście rezerwy są głębokie i w parze dokończyliśmy cały fragment.
Od sadów do niemal Wrocławia poleciałem z Adamem po zmianach. Na swoich starałem się robić tempówkę w górze 3 strefy i wykańczaniem podjazdów w 4, na kole naturalnie odpoczywałem. Zmiany w zależności od możliwości do ok 5 minut.
Od Pietrzykowic jazda wytrzymałościowa z pogaduchami, a granic wrocłąwia już tylko rozjazd.
Wyszedł całkiem fajny trening wiele akcentów o intensywności maratonowej bez zbędnego zmuszania organizmu do wchodzenia bardzo wysoko.
3 godziny treningu na dwóch bidonach, w których miałem 100g mąki. Wystarczyło. Fajnie.
Tętno średnie wysokie, ale to ze względu na liczą ilość tempówek i w zasadzie braku rozgrzewki i krótkiego rozjazdu. Też nie za mądrze.
Już tylko 24h i karty się odkryją.

Ps. Trzymam kciuki za wiatr północny. Najłatwiejszy i pomoże tym z najmniejszą wytrzymałością. Ja do tytanów wytrzymałości nie należę ;).


Kategoria Trening outdoor


  • DST 183.00km
  • Czas 05:45
  • VAVG 31.83km/h
  • HRmax 179 ( 88%)
  • HRavg 146 ( 72%)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Objazd TMR w rytmie E i M

Niedziela, 21 kwietnia 2013 · dodano: 21.04.2013 | Komentarze 3

Wczoraj naczytałem się o maściach rozgrzewających i chyba podświadomie budzę się rano z bólem nóg. Nakłoniony siłą reklamy bezpośredniej w postaci opinii zamiast sobie pospać wiercę się w łóżku od 6 rano i myślę skąd by tu próbkę wytrzasnąć, aby wypróbować patent ;). Efekt? 6:45 stoję pod "całodobową" apteką, którą mam 300m od domu. Wcale nie jest taka całodobowa. Dzisiaj była zamknięta... ostudziło to moje podniecenie nowym sposobem cheatowania swojego organizmu. Wróciłem do domu, do wyra i poleżałem sobie. Spróbuję innym razem.
Do rzeczy dzisiaj w planie objazd TMR. Jak sobie rano pomyślałem, że mam przeleżeć dzisiaj 6h na rowerze przygotowanym do TT to szybko mi się zachciało pogrzebać przy rowerze. Oczywiście wszystko na ostatnią chwilę przez co wyjeżdżam w na styk po drodze dokonując kilku poprawek. Przy okazji testowałem nowy pomysł z podniesionym siodełkiem, ale nie wypaliło wierciłem się całą drogę do Pasi, aby tam powrócić do starych ustawień.
Odcinek poza tym, że wolno, ospale i pod wiatr bez historii
19,5km 42min Hravg 128(63%)
W pasi zbiera się nas okrągła szóstka. W tym towarzysze z wczorajszego TT Dima i Krzysiek, który wyruszył sam po nas. Fajnie, że pojawili się również Artur i Marcin, z którymi w tym sezonie jeszcze się nie najeździłem tyle ile bym chciał. To miło było spojrzeć jak kręcą wokół. Odcinek do Trzebnicy, a przynajmniej do Skarszyna miałem zrobić lekko, ale chłopaki stwierdzili, że należy mi się chwila na czele i trochę musiałem się nagimnastykować z bocznym wiatrem we spół z resztą :). Po obraniu azymutu na Trzebnicę. Poezja mimo, że pod górę to z wiatrem i nogi się nie napracowały jak zwykle. Co chwilę ciut mocniej podkręcałem na zmianach intensywność, aby stopniowo wprowadzić się w trening. Na koniec przed tablicą w Trzebnicy zrobiłem małe przepalenie i mając przy okazji sprzyjające warunki wydłużyłem swojego kolarskiego penisa wpadając do Trzebnicy przy 50km/h ;). Zjazd i jeszcze mała wycieczka na toaletę i już jesteśmy. W Trzebnicy małe święto kolarskie i z okazji objazdu pojawia się ponad 30stu zapaleńców. Chwila na małe pitu pitu i ruszamy w drogę.
Dojazd: 18,30km 36min Hravg 147(72%) Hrmax 176 (86%)

Z Trzebnicy ruszamy dostojnie zaglądając we wszystkie zakamarki i zgarniając wszystkich pozostałych niezdecydowanych. Pierwszy odcinek do Niedoradza się nie zmienił. Dalej jest z górki, dalej jest szybki, a ja na nim latałem po peletonie jak żyd po pustym sklepie robiąc wszystko, aby się nie narobić. Co prawda coś tam pojawiłem się z przodu, ale to tylko tak, aby mnie widziano :).
Odcinek do Sułowa to niezmiennie od lat obraz nędzy i rozpaczy. Nawierzchnia nadaje się co najwyżej do tarcia chrzanu, ale co zrobić. Jako, że zrobiło się pod wiatr to poustawialiśmy się w parach i sumiennie każdy dołożył swoją cegiełkę, aby jak najszybciej mieć ten odcinek za sobą. Przed Sułowem zaczęły się harce i uformowała się 4 osobowa ucieczka. Skoczył za nią Michał, a ja trochę zamknięty w środku mocno się zastanawiałem, ale może ze 3 sekundy. Poleciałem za chłopakami zobaczyć co planują. Teraz patrzę i przy przeskoku z peletonu podbiłem tempo do 48km/h. Fajnie. Wówczas nie było czasu się tym podniecać. Na początku tempo rosło, a w momencie jak chłopaki zaczęli robić podwójny wachlarz ja im trochę popsułem trening. Raz nie zrozumiałem komendy. By zaraz po tym robić go nie tak jak trzeba. Bez sensu starałem się podkręcać tempo. Gorąca głowa i brak doświadczenia. Bez zjebki się nie obyło ;). Przepraszam chłopaki. Lepiej się wgryzę w zasady panujące w pracy w grupie, a tą lekcję zapamiętam.
Peleton odrobinę stopniał, a do tego przy odbiciu na Gruszeczkę część ludzi zniechęcona doświadczeniami z przeszłości pojechała w kierunku Zawonii. Efekt? Zostało nad ok 10-12stu. Chłopaki jeszcze na chwilę stanęli na "pisie", a ja pojechałem powolutku, aby mieć już to za sobą. Muszę powiedzieć, że droga mnie zaskoczyła. NIE MA dziur. Za to pojawiły się WYSPY. Drogowcy nie żałowali asfaltu i porobili wyspy. Teraz zamiast przebić dętkę na dziurze można to zrobić na kancie takiej wysepki. W zasadzie to nowe doświadczenia, czyli coś nowego. Na wyjeździe z naszego małego P-R pojawiła się euforia.
Kawałek za tym odcinkiem spotkaliśmy dwóch chłopaków z Interkolu. Czas gonił, a do domu daleko. Dlatego coraz częściej wkładałem szpileczkę. Starałem się dawać zdecydowanie dłuższe zmiany, a jak towarzystwo się rozleniwiało i zbierało do rozmów inicjowałem ucieczki :D. W międzyczasie miałem nieprzyjemność odwiedzić dołożony przed rokiem nowy fragment trasy przez Białe Błoto, które jak to w Gruszeczce i na Sułów mam zamiar odwiedzać tak rzadko jak to tylko możliwe.
O dziwo in mocniej jechałem tym jechało mi się lepiej. Puls raczej nie skakał do niebotycznych wartości co powodowane było zmęczeniem. Nogi momentami piekły jak cholera. Przypominała mi się wówczas ta wymarzona maść rozgrzewająca. W końcu trening bym wykonał taki sam, a po co ma tak boleć? Jakby nie bolało to może i bym mocniej leciał ;).
podsumowując do Zawonii udało się zrobić kilka powiedzmy mocniejszych zmian, pojawiły się zaciągi i kilkunastominutowa ucieczka ;). Wszystko zwieńczone Hrmaxem na ostatniej zmarszczce w Grochowej. W zasadzie to fajnie, że chłopaki pozwolili mi podjechać cały ostatni fragment do zjazdu na Zawonię z przodu. Miałem okazję się wyrąbać ;).
W Zawonii krótki postój w sklepie. Wpadły w ręce dwa banany i 1,5l wody. Co ciekawe od rana obciągnąłem dwa bidony z miodem, zjadłem banana i niecałe 200g sękacza ;). Pewnie zjadłbym więcej jakbym miał, ale to nie jest ważne. Ważne, że maksowanie z rana i ta ilość pożywienia wystarczyła na 150km. Bo tyle bez mała miałem za sobą. Fajnie.
Po posiedzeniu chłopaki postanowili zrobić koronę TMR. Ja natomiast nauczony doświadczeniem i mądrzejszy o kilka wskazówek poleciałem przez Piersno na Wrocław. Jak to można wyczytać w literaturze. Jeżeli dalsza część treningu ma być wykonana słabiej jak ta już przebyta wcześniej to znaczy, że wystarczy. Do tego zdążyłem wystygnąć i rozkręcanie machinerii nie miało sensu. Za dużo by mnie kosztowało, aby wejść w obroty.
Czas 3:18 111,5km Hravg 146 (72%) Hrmax 179 (88%)
Jako, że nie byłoby tam jak odpocząć to poleciałem na Piersno, Skarszyn, Pasi do domu. Podjazd pod Piersno rozjazdowo wbiłem tam całe 158 i to by było na tyle. Taka intensywność głównie ze względu na nastawienie. W zasadzie to miałem się toczyć do domu, ale od Skarzyna dopisał wiatr, który w przeważającej części bardziej pomagał jak przeszkadzał. Toczyłem się tam na niskiej kadencji balansując na granicy 68-70% Hrmax.
4godziny treningu właściwego wybiły idealnie na mostku w Krzyżanowicach :D. Taka mała ciekawostka.
42min 21,85km Hravg 141 (69%)
Od tego momentu już właściwy rozjazd Okazał się mordęgą. Nie dość, że w mieście wiatr kręcił, więcej szarpanej jazdy jak płynięcia to jeszcze po 170km zacząłem odpływać. Puls zaczął wariować. Zwyczajnie się zmęczyłem. Mimo, że się toczyłem to bym nienormalnie duży. O odwodnieniu nie było mowy, bo obciągałem bidon raz po razie. Zwyczajnie się wymęczyłem. Gdzieś tutaj musi się znajdować moja granica wytrzymałości.
11,9km 27min Hravg 131 (64%)

Wnioski:
- muszę kupić sobie żel rozgrzewający :D
- mimo, że nie miałem żelu to pieczenie nóg nie sprawiało, że odpuszczałem jak to bywało kiedyś
- muszę więcej wiedzieć o jeździe, żeby lepiej jeździć. To nie piłka nożna tu trzeba myśleć
- puls naturalnie zaniżony i nie wskazujący włożonej w poszczególne odcinki pracy, ale też nie doprowadzałem dzisiaj swojego organizmu do submaksymalnego wysiłku. Oddech ciągle kontrolowałem i nie wskazywał on na znaczne wgryzanie się w strefę beztlenową. To cieszy.
- cały czas miałem wszystko pod kontrolą. Wszystkie zmiany i harce wykonane z rezerwą. Byłem gotowy na to, że ktoś podkręci tempo lub spróbuje mnie poprawić
- dzisiejszy trening ze względu na objętość godzinową w żaden sposób nie przewidywał pracy na najwyższych obrotach. Od tego są wyścigi i treningi-strzykawki :)
- chyba, a raczej na pewno mam luza na korbie. Muszę pogrzebać przy tym. Mam nadzieję, że sam sobie poradzę, bo czasu na wybranie się do mechanika brak
- teraz dwa dni odpoczynku i może we wtorek tylko kilkuminutowa strzykawka. Trzeba się trochę zregenerować
- widzę efekty przepracowanej zimy :)

Dzięki wszystkim za bardzo udany trening!

Ps. Dzień po głodny jak wilk xD, oddech płytki, puls wysoki, a nogi bolą jak z początków moich zabaw na szosie. Normalnie nietomny jestem.


Kategoria Trening outdoor


  • DST 15.00km
  • Czas 00:30
  • VAVG 30.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozgrzewka i rozjazd

Sobota, 20 kwietnia 2013 · dodano: 21.04.2013 | Komentarze 0

Rozgrzewka i rozjazd


Kategoria Trening outdoor


  • DST 55.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 31.43km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening ITT z Piotrkiem

Czwartek, 18 kwietnia 2013 · dodano: 18.04.2013 | Komentarze 1

Udało mi się namówić Piotrka, aby mi potowarzyszył na treningu ITT Bardzo mnie to cieszy, bo trening samemu ostatnimi czas nie sprawiał mi za wiele korzyści. Bardzo mocno spadła mi regularność, a waga poszła do góry ;).

Dojazd na spotkanie z wiatrem za ucho spokojnie na kadencji trochę porozkręcałem nogę. Po wjechaniu na obwodnicę nie zauważam Piotrka, więc wyruszam mu na przeciw jadąc na 85-90% mocy, aby się przepalić. Wyszła z tego 10ciominutowa jazda ITT z wiatrem za ucho.
Przez przypadek udało się wykręcić na dystansie 7,84km czas 10minut, a czas ruchu (wyłączyłem stoper chwilę po) 9m49s co dało słodką średnią 47,9km/h przy Hrśr 172 (84%).

Bardzo motywujące, ale widziałem, że w drugą stronę za to będzie ciężko i było. Na rondzie zdzwaniam się z Piotrkiem i okazuję się, że czeka w Siechnicach... No nic wyjechałem mu na spotkanie i jak tylko ruszyłem zobaczyłem co mnie czeka. Spotykamy się i nawracamy do Kamieńca. Wolałem pierwszą część zrobić pod wiatr, aby lepiej kontrolować zmęczenie w drugiej części.

Chwila kręcenia, zabawa licznikiem i startujemy. Początek pojechałem ciut mocniej niż powinienem i od razu wpadłem w puls przelotowy :). Na 2%wej zmarszczce miałem bardzo duży problem z przełożeniami przez ce przejechałem ten fragment za twardo, przez co za wolno i bardzo mocno w tym momencie zmęczyłem nogi. Cały odcinek do nawrotu z mocnym wiatrem w twarz. Pod koniec pierwszej kreski straciłem rytm i dodatkowo sahara w ustach sprawiła, że zawróciłem 600m przed rondem. Może bez sensu, ale tak wyszło i tyle. Przy nawrocie napiłem się (przez brak pewności przy prowadzeniu roweru, który to mnie częściej prowadził niż ja jego) nie piłem poza nawrotem. Bardzo to obniżało moją zdolność do jazdy.
Po nawrocie pojechałem porównywalnie mocno jak na przy kresce dojazdowej do Kamieńca jednak starałem się na podjazdach jechać bardziej twardo, aby zmuszać nogi do rozkręcania młyna na mini zmarszczkach. Nie wychodziło to za dobrze przez co sekundy uciekały, ale nie było one dzisiaj tak ważne.
Na rondzie po przejechaniu 14,37km stawiliśmy się po 20m39s biorą pod uwagę to, że na nawrotce straciliśmy 15-20sek, a na trasie zrobiłem sporo (naprawdę bez kurtuazji) błędów Można by urwać na bank 40sec przy płynnej jeździe i odpowiednim prowadzeniu roweru. Ostatecznie źle nie wyszło. AVS 41,7km/h przy Hrśr 179 (88%). Bez nawrotu byłoby ok 42,4 ;).

Chwila pogaduch i dużo spokojniej w drodze powrotnej

Purystą prędkościowym nie jestem (od jakiegoś czasu), ale AVS z jazdy na poziomie 35,1 motywuje ;).

Wnioski:
- pozycja niemal optymalna, czuję się tylko trochę zbity
- trochę mnie dzisiaj prowadziło
- problem z przerzutkami wybijał z rytmu
- brak picia podczas jazdy bardzo mnie ograniczało
- twarde odcinki nie przynoszą korzyści
- jeżeli miałbym po każdych 3-5minutach minutę dla siebie na ustabilizowanie rytmu i łyka wody poszedłbym dużo mocniej
- nie doprowadziłem organizmu do zaburzania rytmu oddechu przez co jechałem ze sporym zapasem
- nagi po kilku minutach zaczęły palić i w zasadzie paliły już do końca (kilka razy po nawrocie poluzowałem przez co odpoczywałem - odpoczywałem podczas czasówki)
- organizm był w zasadzie zregenerowany, a przy tym wysiłku palenia nóg chyba nie wyeliminuję
- Piotrek trzymał się jak rzep, czyli chyba nie było tak mocno

Szkoda, że nie mam jeszcze tygodnia dwóch na treningi, bo nie jestem w ogóle w gazie. Tego typu treningi dodatkowo mocno pomagają przy zwykłej jeździe.


Kategoria Trening outdoor


  • DST 20.00km
  • Czas 00:50
  • VAVG 24.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pancerne koła treningowe?

Środa, 17 kwietnia 2013 · dodano: 17.04.2013 | Komentarze 1

Jutro też jest dzień.
Może jutro się uda zrobić trening. Dziś już nie mam ochoty na nic idę coś zjeść...


Kategoria Trening outdoor


  • DST 30.42km
  • Czas 01:10
  • VAVG 26.07km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsze testy

Wtorek, 16 kwietnia 2013 · dodano: 16.04.2013 | Komentarze 1

Znowu siedziałem za długo w pracy. Wniosek jeden mi się nasuwa, ale może lepiej nie pisać o tym głośno. Przez co nie miałem czasu na dopieszczenie roweru przed treningiem i zrobienie rozgrzewki.

Wstydziłbym się napisać, że to co dzisiaj zrobiłem było treningiem. Dlatego dyplomatycznie nazwę to przymierzeniem się do roweru.
Rozgrzewka
Przelot
Zważenie się...
Powrót w chłodzie

Ustawienie:
- za nisko siodełko!!! Może nawet o 0,5cm
- przerzutki dziwnie pracują muszę pogrzebać
- podpórki za wąsko
- zastanawiam się czy siodło nie za blisko, ale podniesienie powinno załątwić sprawę
Muszę jutro podczas rozgrzewki ustawić się w kilku pozycjach!

Wnioski:
- zmęczony jak szlag. Po takim weekendzie jaki miałem potrzebuję jednak dwóch dni regeneracji.
- przelot na Hravg 166 (81%)... średniej nie skomentuje, ale gorzej już być nie może. To cieszy.
- złe ustawienie sprawiło, że pracował w zasadzie tylko czworogłowy. Nie dość, że zmęczony, nie rozgrzany, wyizolowany. To jeszcze palił żywym ogniem. Reszta ciała wyizolowana i nic nie szło z biodra. Kadencja betonowa.
- zbyt zbita sylwetka, albo się bardziej rozsiądę/rozłożę, albo muszę siodło cofnąć
- płuca za mocno ściśnięte
- nawet nie dałem rady zmęczyć aparatu oddechowego
- straciłem pewność siebie i tragicznie wchodzę w zakręty
- trasa, którą jechałem jest mi tak znana, że niedobrze mi się robi na jej widok. Do tego ruch na tej drodze zwielokrotnił się od ostatnich lat. Jest niebezpiecznie.
- jakieś muszki mi wpadły do oczu przez co prawie straciłem wzrok na chwilę ;)
- przedramiona dostały swoje. Albo to zasługa "poduszek", ale brak jazdy w tego typu pozycji

Było zimno, brak motywacji, zła atmosfera w pracy, głowa mówiła, że jestem nie rozgrzany, że bez sensu tak późno zaczynać trening...

Trening przełożony na jutro


Kategoria Trening outdoor