Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi marathonrider z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 18954.70 kilometrów w tym 184.20 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.38 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Nie mam rowerów...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy marathonrider.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Trening outdoor

Dystans całkowity:14295.34 km (w terenie 171.00 km; 1.20%)
Czas w ruchu:545:42
Średnia prędkość:26.20 km/h
Maksymalna prędkość:72.97 km/h
Maks. tętno maksymalne:194 (97 %)
Maks. tętno średnie:172 (86 %)
Liczba aktywności:183
Średnio na aktywność:78.12 km i 2h 58m
Więcej statystyk
  • DST 33.50km
  • Czas 01:02
  • VAVG 32.42km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Godzinka z zimnym wiatrem

Sobota, 14 kwietnia 2012 · dodano: 14.04.2012 | Komentarze 0

Z braku planów postanowiłem polecieć na tąpadło porobić interwały. Po 20 minutach, życie mnie zweryfikowało. Zimny wiatr uświadomił mi, że jestem zbyt letnio ubrany i padła bateria w pulsometrze :|. Skutecznie nakłoniło mnie to do nawrócenia i obrania azymutu na ślężną.


Kategoria Trening outdoor


  • DST 82.00km
  • Czas 03:03
  • VAVG 26.89km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hill camp - Przemyśl

Środa, 11 kwietnia 2012 · dodano: 11.04.2012 | Komentarze 1

W planach trochę bazy, trochę tempówek, strefa 4 pod górę i rozjazd po rynku w Przemyślu.
Trasa miała prowadzić do Sanoka i z powrotem, ale niestety sprawy mnie dłużej zatrzymały i brakłoby czasu na Sanok. Chciałem chociaż podjechać na ostatnią przełęcz przed Sanokiem, ale no właśnie, ale :D.

Start pod wiatr spokojnie cały czas strefa druga pierwsze zmarszczka i okoliczności przyrody sprzyjają i wchodzi 3 strefa do Krasiczyna. Po tym chwila z górki i odsapnięcie. Zaczyna się pierwszy planowany rodzynek. 1,5km rzeźbienia. Moje grube dupsko i przełożenia 39x26 okazała się za dużym, aby podjechać pod ten fragment. Dosłownie wdeptałem się siłowo na tym odcinku w prędkość momentami spadającą do 8-9km/h :D. Trochę motywacji zabrakło, bo tętno skończyło tylko do 88% i tak trzymałem. Jak na tak stromy fragment były jeszcze możliwości. Później już wypłaszczenie i spokojnie doszusowałem. Zjazd i prędkość dochodzi do 70km/h przyjemna bryza owiewa mi twarz i sople lecą z nosa. Na dole strefa 2. Żartowałem :P wystarczy spojrzeć na mapę od razu poprawka :D. Tylko 250m przewyższenia postanowiłem wjechać na stojaka. Patrzę na pul 88%. Myślę nie jestem na wycieczce, ząbek do góry ogień i chrobotanie z tyłu :D. Tak docisnąłem, że łańcuch się niebezpiecznie rozszerzył na dwóch ogniwach i zaczął przeskakiwać. Kolejna ofiara mojego nieodpowiedzialnego zachowania :(. Zamiast spokojnie przyspieszyć to człowiek się spieszy i depta bezmyślnie. Przed samym szczytem staję, aby ocenić straty i już łezka się kręci, bo główny podjazd przed Sanokiem na 625m musi jeszcze na mnie poczekać :(. Postanowiłem zawrócić ze względu na to, że auto w Przemyślu, a jak łańcuch nie wytrzyma to czekałoby mnie sporo pchania :D. Obracam się na pięcie zjazd. Podjazd w tętnie do 86%. Zjazd tutaj jest idelane miejsce do bicie rekordów prędkości. Ten stromy podjazd, gdzie wyplułem resztki godności bujnął mnie do 78km/h :D. Jakbym miał 11stkę, wiedział, że zjazd na to pozwala i założonego pampersa to mógłbym atakować rekord, czyli pyknąć te 85+ :). Po zjeździ z wiatrem motywacyjnie strefa 2 i na ryneczku w Przemyślu kilka minut spokojnie podziwiałem jakie mają, w tym mieście fajne sztywny interwałowe uliczki :). Wyjazd udany szkoda tego ostatniego podjazdu, ale może i dobrze się stało, bo jutro będę mógł z czystym sumieniem zrobić wytrzymałość siłową na siłce.

Wnioski:
- organizm powoli wraca do formy
- widać po raz kolejny dobitnie, że prawa noga jest gotowa do sezonu
- kolejne 140zł nie moje :|
- cały czas mam wg mojej oceny za wysokie tętno przy stosunkowo niskim obciążeniu treningowym
- dwa dni wpierniczałem słodkie. Ciul wzięła dieta :).



Szkoda, że nie udało się pełnej trasy zrobić :)


Kategoria Trening outdoor


  • DST 12.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 4.80km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Próba Tabaty fail

Poniedziałek, 9 kwietnia 2012 · dodano: 11.04.2012 | Komentarze 0

Start, rozgrzewka i psychiczne przygotowanie do Tabaty na rowerze. 20sek ogień 10sek odpoczynek miało być 20sek ogień i przy depnięciu wyrwałem śruby z bloku od buta :P. Pokornie powrót do domu.
Dogrywka na siłowni. Tabata na suwnicy. 8x20sec + 8x10sec. W ciągu 20sec pracy ok 18-19reps
Po zakończeniu czuję wyraźne zmęczenie, ale dochodzę do wniosku, że to nie to i dam radę jeszcze dołożyć do pieca.
Godzinka lekkiego kręcenia, aby rozprowadzić zmęczenie i dogrywka. +20kg i heja.
jak poprzednio o serii po 18-19reps. W 6i7 serii zrobiłem tylko po 17pers. Jak z szedłem z maszyny to myślałem, że mi nogi rozerwie :D. Dobre 5 minut na krześle wstaję i prawie brak zmęczenia...
Dokręciłem jeszcze 30 minut, aby rozprowadzić mleko i na kwadrat.

Wnioski:
-następna Tabata na siłowni koniecznie na wolnym ciężarze, ponieważ na suwnicach za mało grup pracuje i nie jestem wystarczająco mocno obciążyć organizm
- kolejny dowód, że prawa noga jest gotowa do sezonu :P




  • DST 33.80km
  • Czas 01:09
  • VAVG 29.39km/h
  • HRmax 171 ( 86%)
  • HRavg 145 ( 73%)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Interwały

Sobota, 7 kwietnia 2012 · dodano: 07.04.2012 | Komentarze 0

Taa :D. Przepizgało mnie na rozgrzewce i jak odpaliłem w Domasławiu to skutecznie odechciało mi się wszelkiego typu wysiłku :).
Wyszło zatem regeneracyjnie.


Kategoria Trening outdoor


  • DST 119.00km
  • Czas 03:32
  • VAVG 33.68km/h
  • HRmax 175 ( 88%)
  • HRavg 150 ( 75%)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wypad do Opola

Środa, 28 marca 2012 · dodano: 28.03.2012 | Komentarze 0

Trochę szalony dzień. Od jutra idzie zimny front, więc postanowiłem za wszelką cenę zabrać rower do pracy i po niej trochę pokręcić. W planie jazd na poziomie drugiej strefy, czyli zwyczajnie baza zwana wytrzymałością.
Szalony poranek z kanapką w ustach wybiegam do przełożonego pakuję rower do samochodu i praca. Siedzę jak na szpilkach w międzyczasie przechodzą przez myśl różne warianty aż w końcu dzwoni Piotrek i pomaga mi wybrać trasę. Lecimy na Opole. Moja trasa:

Wylatuję z spóźniony dobre 15 minut. Cały odcinek to walka z wiatrem i słabą nawierzchnią przy stosunkowo niskim tętnie. Niskim, ponieważ organizm słabo mi się adaptował to wyższego wysiłku.
Z Strzelinem natknąłem się na najgorszy asfalt jaki mi było przejechać w życiu. Może poza przełęczą "chujową" będącą alternatywą dla przełęczy Spalonej :D. Po przecięciu autostrady wpadam na kawałem w miarę nowego i równego asfaltu i pomykam sobie spokojnie 39-42km/h. Na miejsce spotkanie wpadam po 18stej co spowodowane było zwyczajnie opóźnionym czasem . Jako, że organizm się trochę zmęczył tymi 70km i wczorajszym treningiem. Niechętnie przyjął obciążenie treningowe jakie zaproponował mu Piotrek. Wyszła z tego 15km tempówka, która momentami przechodziła w trening wytrzymałości siłowej w dolnych rejestrach 4 strefy. Przelotowa po rozkręceniu nogi całkiem przyzwoita 41-48 km/h. Najczęściej obserwowałem 42,5-45 km/h :). W zasadzie teraz zastanawiam się czemu tak szybko skończyliśmy jeszcze te 10km mogliśmy poheblować, ale to może dobrze, bo jutro szykuje mi się wstrzymaliśmy. Chyba ja dosadnie pokazałem, że nie w tym celu pojawiłem się na wspólnym spotkaniu. Może i dobrze się to skończyło, bo przy dłuższej jeździ, w tym tempie miałbym problem z regeneracją:).
Resztę trasy przemknęliśmy regeneracyjnie. Niestety tętno cały czas miałem podwyższone na poziomie 71-73%Hrmax. Marzyłoby mi się 68%, ale coś organizm nie reagował dzisiaj za dobrze :).
Strefa 3 14min 30sec
Strefa 4 7min
reszta niemal po równo strefa 1 i 2
Hravg wysokie z tego powodu, że raczej jeździłem w górnych rejestrach stref.
RPE 4 do 5 na 10
Waga rano 88,6kg


Kategoria Trening outdoor


  • DST 57.20km
  • Czas 01:49
  • VAVG 31.49km/h
  • HRavg 149 ( 75%)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Outdoor power

Wtorek, 27 marca 2012 · dodano: 27.03.2012 | Komentarze 2

16:00 wychodzę z pracy WTF? Jest radość na twarzy, łzy ze szczęścia w oczach i spięte poślady. Wiem, że wyrobię się na 17:30 na Hallera na trening z ziomami z DSR!!! Wpadam do domu napełniam bidon. Banana nie zdążyłem nawet obrać całego opierdoliłem z radości. 17:28 na miejscu i i i nikogo nie ma !!!!! AAA!!!! :). Pomyślałem sobie obejdzie się bez łaski, a co!
Jako, że w planach dzisiaj moc to spokojnie wyruszam w kierunku Skałki po 20 minutach spędzonych na rowerze. Rozpoczynam trening podkręcam tętno do 82-83% HRmax dwa ząbki do góry i rura 12reps siad 4 ząbki w dół spokojnie 30sec 2 ząbki do góry nakręcam tętno dwa do góry w bloki i rura. Tak zleciało mi kolejne 40 minut
25 skoków 5 serii po 5 skoków odpoczynek między skokami do 60sec odpoczynek między seriami ok 3min.
Przechodzę na ok 15 minut w strefę E2 i od Kątów postanowiłem zrobić sobie tempówkę przez Gniechowice, Kobierzyce do Wilczkowa. 20km które w strefie 3 chciałem pokonać ze średnią 40-42km/h. Wiatr hulał w plecy to do gniechowic non stop na liczniku 41-46,5km/h. Radość, łzy, spięcia. Już to znacie. Zwalniam do skrzyżowania i słyszę telefon w kieszonce. Myślę "KURWA MAĆ" i miałem rację zaglądam do telefonu, a tam 5 kierowców chce umówić się ze mną na "sex". Spędziłem tak na stacji bezproduktywnie 15minut załatwiając sprawy, które były w mojej opinii dopieszczone na maxa... niestety zaczęło się powoli wychładzać, ja całkowicie wystygłem i musiałem uciec do domu powalczyć z jedną sprawą, której na drodze nie załatwiłem to i skróciłem drogę jadąc DK35. Rozkręcałem się dobre 3km wskoczyłem w końcu na tempówkowy rytm. Noga podawała ładnie, ale to już nie to. Wiatr skutecznie mnie stopował. Spieszyłem się do domu to rozjazd zrobiłem symboliczny 5 minut.
W ostateczności czystej tempówki wyszło 35minut, czyli w zasadzie mogę być zadowolony (50minut w strefie 3 i 4(tylko 2 min)).

Wnioski:
- trening mocy na rowerze jest zdecydowanie łatwiejszy jak na spinningu pod względem wybuchu energii jaki jesteś w stanie wygenerować
- ruchy na rowerze są zdecydowanie płynniejszy i dynamiczniejsze, ale pozbawione wybuchu mocy urywającego łańcuch i wyginającego szprychy w kołach :D
- z wiatrem przełożenie 53/13 to zdecydowanie za mało, aby zrobić trening mocy. Na szczęście 23skoki zrobiłem z wiatrem w twarz i bocznym. Ostatnie dwa to był śmiech na sali :D.
- następnym razem jak wezmę telefon w trasę to przez przypadek wpadnie mi pod koła ciężarówki

Mapka:



RPE ocenić mogę na 3 max max 4 na 10 nie jestem dumny z tego treningu,chyba że mam już taką super formę :D
Waga rano 89,3kg


Kategoria Trening outdoor


  • DST 119.19km
  • Czas 04:02
  • VAVG 29.55km/h
  • HRmax 179 ( 90%)
  • HRavg 149 ( 75%)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening metodyczny

Niedziela, 25 marca 2012 · dodano: 25.03.2012 | Komentarze 1

Miało być miło lekko i przyjemnie. Tak też było przyjemnie i miło, ale nie lekko! Niestety wiatr pieroński i przenikliwe zimno potrafiło zgasić najbardziej wybujałe fantazje. Za to jakie towarzystwo. M. in. Pan Faltyn i Brzeźny. Sklep rowerowy tego drugiego mijam codziennie jada do pracy w Łagiewnikach. Niestety już od dawna zamknięty, ale wywieszka pozostała :).
Miał być dzisiaj trening metodyczny nastawiłem się na spokojne 70-80km i tak by było, gdybym odbił sobie na pustków żurawski do domu. Jednak postanowiłem polecieć z grupą na Tąpadła. Tempo do Sobótki spokojnie, ale też i z wiatrem lub lekko bocznym i rzeczywiście tutaj bywało i 120-125bpm.
Dojeżdżając do Będkowic było już nas tylko 5. Postanowiłem jako największy młokos z grupy wziąć na siebie wciągniecie grupy na szczyt żwawym jak na mnie, ale spokojnym rytmem. W sulistrowiczkach "trzask prask" spada mi łańcuch :(. Pech nie poradzi się na to, w tym samym momencie odkręca się Panu Brzeźnemu śrubka od linki od przerzutki. Ochoczo nakładam łańcuch po czym podchodzę do Pana Jana oferuję zestaw kluczy i pomagam znaleźć zaginioną śrubkę. Może to było takie swoiste przekazanie talentu Pana Jana ? :D
Widziałem, że grupa się rozluźniła i nie ma ochoty na szybko podnosić sobie tętna. To ja postanowiłem podjechać podjazd tak na 90%. Wyszło bardzo fajnie, ale prawie półtorej minuty przewagi na pozostałymi raczej nie wzbudziło większego aplauzu, a i nie oczekiwałem niczego takiego. Już tylko zjazd na Wiry małą pętelka i pierwszy raz w tym roku podjazd od Sadów. Postanowiłem się nie wygłupiać, za tym razem i w najbardziej intensywnie przejechanym fragmencie wskoczyłem tylko na 84%Hrmax. Tym sposobem wjechałem na górę z Panem Faltynem i Brzeźnym. Jak mnie przed samym szczytem minęli to ich Mavici
cosmic Carbone SLR (LOVE) tylko świszczały, a sztywność było czuć "w zębach". Coś pięknego, ale ja na moje Eastony również nie narzekam, chociaż dzisiaj pomykałem na treningowych fulcrumach 7 :).
Powrót do domu to albo jazda centralnie z wiatrem albo czego było zdecydowanie zdecydowanie , więcej z mocnym wiatrem w twarz lub boczny. W pustkowie żurawskim postanowiłem podmęczony wrócić samotnie najkrótszą drogą na kobierzyce i DK8. Reszta natomiost uciekła na gniechowice. Wracając zamiast zrobić rozjazd to cały czas trzymałem puls na poziomie 152-158bpm. Trochę masakra, ale nie chciałem jechać wolniej jak 20-25km/h, a pewnie tyle musiałbym się toczyć, aby dojechać do domu na poziomie 65-70% Hrmax.

Spostrzeżenia:
- brakowało mi dzisiaj świeżości po wczorajszym. Miał być to tydzień regeneracyjny, a wyszło mocniej niż powinno :/.
- będę to pisał do znudzenia aż sobie zakoduję. Zrzucić masę.
- zjadłem dzisiaj mniej i pod koniec nie czum się najlepiej. Może mnie nie odcięło, ale wyraźnie mi czegoś brakowało.
- bardzo krótko spałem i brakowało mi wyraźnie dzisiaj regeneracji
- cała trasa była zrobiona bez szarpania w bardzo przyjemnej atmosferze. Bardzo miła odmiana :). Wstyd byłoby mi robić bzdurne skoki i jeszcze bardziej zostać sprowadzonym do porządku przez takie autorytety
- bardzo przeciętnie mi się jeździ w tak przenikliwym chłodzie
- wkładka ze spodenek nie współgra z moimi pośladkami i na wyścigi będę na ten moment ubierał spodenki treningowe Biemme. Mam poobcierane pośladki jakaś paranoja. Może za oszczędnie postąpiłem z posypką, ale to już nie pierwszy raz :).
- dzisiaj po treningu już w domu pierwszy raz, w tym roku złapał mnie skurcz. Lekki, ale sztuka się liczy.

Waga rano 88,7kg
RPE 4 na 10
Traska tylko mniejsza pętelka wokół tąpadeł:


Kategoria Trening outdoor


  • DST 129.00km
  • Czas 03:51
  • VAVG 33.51km/h
  • HRmax 182 ( 91%)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miał być test...

Sobota, 24 marca 2012 · dodano: 24.03.2012 | Komentarze 0

ale było za zimno do tego przez prawie dwie godziny nie mogłem odpalić pulsometru. Dopiero w Strzelinie udało mi się na stałe uruchomić sprzęt. Trzeba powymieniać baterie.... Założenia miałby być inne, ale skończyło się na daniu kilku mocnych zmian oraz odskoczeniu kilka razy i pognaniu hen hen :). Niestety temperatura i jakość dróg nie pozwalały na stabilne utrzymywanie intensywności w 4 i 5 strefie. W zasadzie 5 strefę osiągnąłem dopiero na końcu zabawy, gdy postanowiłem zamarkować sprint :P.
Wnioski:
- mimo tak niskiej temperatury bardzo motywująco mi się jechało
- od zeszłego roku bardzo poprawiła mi się wytrzymałość i przejechanie 120-150km w przyzwoitym tempie nie jest już wyzwaniem
- muszę zrzucić wagę :P
- chyba w końcu zmarginalizowałem problemy związane z żywieniem na rowerze. Nic odkrywczego miód, pierniki i makaron z rana, ale opanowanie tej tajemnej wiedzy zajęło mi przeszło półtora roku

Waga rano 90kg
RPE 5 na 10


Kategoria Trening outdoor


  • DST 159.00km
  • Czas 04:54
  • VAVG 32.45km/h
  • VMAX 72.97km/h
  • HRmax 184 ( 92%)
  • HRavg 146 ( 73%)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Inauguracja sezonu 2012 w doborowym towarzystwie

Niedziela, 18 marca 2012 · dodano: 18.03.2012 | Komentarze 3

Dzisiaj rano obudziłem się w rzeczywistości jaką dzień wcześniej sobie zafundowałem. 3 szlify na nodze dwa na ręce, po jednym na plecach i ramieniu :D. Dodatkowo z wielkim jak niemal pięść obrzmieniem, które na ten moment jest, zielone, sine, czerwone, różowe i fioletowe :D. Trochę nie wyspany za żadne skarby nie mogłem odpuścić dzisiejszego treningu w doborowym towarzystwie. Na miejsce spotkania wybierałem się dwa razy za pierwszym musiałem wrócić po telefon bez, którego nie wybrał się w nieznane :).
Miejsce spotkania i moim oczom roztacza się widok ponad 30osób chętnych tak jak ja przywitać wiosnę. SUPER. Foty, autografy (niestety ode mnie nikt nie chciał :() i decyzja, aby pierwsze 30-40km pojechać bardzo spokojnie, aby każdy możliwie komfortowo dostał się do środy śląskiej, gdzie mógł swobodnie zdecydować, gdzie uda się w dalszą drogę. To również dla mnie świetna informacja, ponieważ niepewny reakcji opuchlizny na komfort jazdy i możliwości podkręcenia tempa mogłem spokojnie poobserwować nogę. Wszystko na 99% w porządku :).
W środzie śląskiej wpadamy na DK już tylko zjazd na Lubiąż i harcownicy postanowili się ujawnić. Mimo, że dopiero co zlazłem ze zmiany to byłem zmuszony podkręcić tempo do 54km/h, aby zlepić grupę. Udało się i każdy po kolei stwierdził, że sprawdzi nogę utrzymując tempo w okolicy 50km/h po chwili wyciszenie. Myślę nie będę się wygłupiał w końcu jeszcze kilka km przed nami. Podczas lepienia osiągnąłem Hr na poziomie 188bpm czyli 89% wniosek jest zapas. Noga podaje :)!
W Lubiążu pierwszy krótki postój, aby poczekać na tych, którzy nie spodziewali się pierwszych podrygów grupy :D. Droga na Wołów spokojnie. Rozpuściła się plotka o tablicy w Obornikach. Dałem kilka mocniejszych zmian, ale sam nie zawalczyłem woląc się wyciszyć przed planowanym postojem :). W obornikach przerwa była zdecydowanie za długa. Rozleniwiło się towarzystwo. Przed zjazdem do Trzebnicy podkuszony szeptem diabła pognałem zdobyć tablicę. Trochę nie wiedziałem jak się do tego zabrać, ale jak to w kolarstwie bywa wygrywa ten kto żeruje na pracy innych. Najpierw mnie Piotrek dociągnął do pierwszej grupki, potem jeszcze skoczył, a ja myk mu zza pleców jak wczoraj Simon Gerrans Fabianowi Cancellara w kolarskim klasyku Mediolan-San Remo. Jeszcze tylko musiałem najeść się strachu jak przy 70km/h wpadłem tylnym kołem w szczelinkę nieźle porzucało mi tyłem. Na szczęście koło napędowe łatwo wychodzi z poślizgu przy przednim pisałbym teraz ze szpitala. Wybiło mnie to trochę z rytmu i wytraciłem prędkość, ale mimo to o błysk szprychy zameldowałem się przed Piotrek. Vmax 72,97 HR 184 (92%).
Powrót do domu w iście rozjazdowym tempie i niestety zrobiło się ciut chłodniej przez co zdążyłem przemarznąć lekko :).

Strefa 1 calutka reszta
Strefa 2 1h 2min 47sec
Strefa 3 37min 54sec
Strefa 4 15min 46sec
Strefa 5 26sec

Wnioski:
- bardzo słodki HRavg i jest on wytyczony niemal z czystej jazdy + postojów na światłach
- zmęczony po wczorajszym i mimo widocznych postępów w stosunku do roku ubiegłego widzę jeszcze spore pole do poprawy przed tym sezonem
- bardzo mnie cieszy, że nawet pod koniec treningu bez problemu jadąc pod górę zmotywowałem organizm do podniesienie intensywności z 3 do 4 strefy. Nie chciałem jechać w trupa, ale to dobry syndrom
- samemu nie osiągnąłbym tego co udało mi się osiągnąć :)
- jeszcze jutro tylko siłownia i tydzień odpoczynku. Na sobotę będę musiał sobie zorganizować jakiś test. Może jakieś 30-40minutowe ITT :)
Mapka:


Kategoria Trening outdoor


  • DST 123.20km
  • Czas 04:03
  • VAVG 30.42km/h
  • VMAX 69.05km/h
  • HRmax 189 ( 95%)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wypad na Tąpadła, ale w głowie trening

Sobota, 17 marca 2012 · dodano: 17.03.2012 | Komentarze 1

Dzisiaj korzystając ze świetnej pogody skrzyknęliśmy się na wspólny trening założenie każdy robi swoje, ale staramy się trzymać razem w wyznaczonych miejscach.
Mój cel to wykonanie kilku interwałów w celu przyzwyczajenia organizmu do pracy w warunkach beztlenowych oraz w pierwszej części spokojna tempówka. Chłopaki jak zauważyłem w drodze do postanowili przepalić nogę i czasami zmuszali mnie do wejścia w 4 strefę mimo, że chowałem się w ich cieniu możliwie często.
Podczas całego treningu zaserwowałem sobie 9 interwałów ich całkowity czas wyniósł ok. 30-32minuty. Niestety część z nich wykonana została pod progiem na poziomie 90% Hrmax przez co widzę, że jest jeszcze nad czym popracować :).

Czas w strefach:
Strefa 1 56 31
Strefa 2 1 21 54
Strefa 3 50 16
Strefa 4 37 40
Strefa 5aib 16 22

Nie mam głowy do bardziej obrazowego opisu. Ciągle próbuję przeanalizować to co się dzisiaj wydarzyło :).

Pierwsze wnioski:
- zgubić jeszcze 8-10kg :D
- powalczyć z psychiką, bo na podjazdach były możliwości, aby zrobić je mocniej, ale głowa mówiła, że nie chce
- jak na pierwsze interwały w tym roku było całkiem sympatycznie
- widzę, że chłopaki są w formie i szykuje się udany sezon
- ogólnie trochę się podpaliłem i tam gdzie miało być lżej pojechałem trochę za mocno. Tu i tam 2-3 bpm ponad normą :).


Kategoria Trening outdoor