Info
Ten blog rowerowy prowadzi marathonrider z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 18954.70 kilometrów w tym 184.20 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.38 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Nie mam rowerów...Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Czerwiec1 - 0
- 2014, Kwiecień6 - 2
- 2014, Marzec29 - 18
- 2014, Luty35 - 7
- 2014, Styczeń38 - 5
- 2013, Grudzień22 - 2
- 2013, Listopad29 - 6
- 2013, Czerwiec5 - 0
- 2013, Maj33 - 19
- 2013, Kwiecień31 - 36
- 2013, Marzec21 - 25
- 2013, Luty21 - 19
- 2013, Styczeń28 - 13
- 2012, Grudzień35 - 15
- 2012, Listopad34 - 19
- 2012, Październik26 - 20
- 2012, Wrzesień26 - 22
- 2012, Sierpień28 - 13
- 2012, Lipiec26 - 11
- 2012, Czerwiec21 - 11
- 2012, Maj1 - 0
- 2012, Kwiecień27 - 15
- 2012, Marzec30 - 20
- 2012, Luty15 - 18
- DST 65.00km
- Czas 02:03
- VAVG 31.71km/h
- HRmax 185 ( 93%)
- HRavg 145 ( 73%)
- Aktywność Jazda na rowerze
"Rozjazd" z Marcinem...
Środa, 4 lipca 2012 · dodano: 04.07.2012 | Komentarze 1
wygląda tak, że zamiast pedałować sobie w strefie 65-72% mam średnią z wyjazdu 145 czyli 73%... Dzisiaj tradycyjna pętla przez wysoką, kobierzyce, gniechowice, sadków, skałkę. Żeby nie było za łatwo zaczęliśmy od Wysokiej i jak to zwyczajowo bywa jechaliśmy pod wiatr w kierunku kątów :). Na zmianach 77-81% dopóki Marcin nie poczuł zewu krwi i nie miałem 82% na jego kole :D.
Ostatnia prosta (800metrów) do Smolca finisz. Rozpędzam nas do 50km/h i tak trzymam myślę, że nie warto wypluwać płuc i nie wrzucam 13stki, nie wskakuje w bloki. No i Marcin mnie objeżdża na ostatnich 10 metrach jak Sagan Cancellare... bez komentarza xD. Zfrajerowałem się, ale col du Wysoka była moja :D.
Ogólnie ciut za mocno, ale krótko i trening ogólnie dał radę. Jutro krótki i interwałowo :).
- DST 66.00km
- Czas 01:58
- VAVG 33.56km/h
- HRmax 191 ( 96%)
- HRavg 160 ( 80%)
- Aktywność Jazda na rowerze
Interwałowo + wytrzymałość siłowa
Wtorek, 3 lipca 2012 · dodano: 03.07.2012 | Komentarze 0
Wpadam do Pasikurowic. Chwila czekania na Piotrka, który postanawia rozkręcić nogę. Startujemy z Piotrkiem i Krzyśkiem. Pierwszy podjazd pod Skarszyn i wyzwoliła się we mnie wola walki :). Najpierw ramię w ramie z Piotrkiem chyba 35km/h i w góze 4 strefy na ostatnich trzystu metrach ząbek w górę w bloki i po zwycięstwo. Na szczycie 41km/h i wg mnie 191BPM (to co zobaczyłem fizycznie), a według pulsometru 199BPM (to co zapisał). Co by znaczyło, że osiągnąłem 100% Hrmax. Wg mnie raczej błąd pomiarów, bo w dzisiejszych warunkach uzyskać taki wynik to niemal rarytas :).
Lekko w kierunku Piersna i podjazd od Boleścina najpierw spokojnie w dole 4 strefy. Wychodzi Piotrek ja coś marudzę, że nie będę się ścigał :P. Po chwili wyskakuje zza koła i bez zbędnego podkręcania wtaczam się na tablicę po czym dokręcam jeszcze do szczytu i spokojnie z góry. W Zawonii na Oleśnicę i pod Ludgerzowice ogień z początku 32-33km/h jak się wypłaszcza podchodzi po 39km/h. W 3/4 podjazdu lekko się zagotowałem, ale na szczęście Piotrek dał zmianę bez większego poprawiania. Na szczęście, bo mógłby mnie zerwać. Końcówka znowu z przodu i lekko na wypłaszczeniu do szczytu. Nie zostawiłem sobie rezerwy i leciałem w górze 4 i dole 5 strefy. Potem już tylko kilka garbików. Już nie szalałem co nie znaczy, że nie jechałem mocno. Po prostu musiałem odziapnąć, aby się nie zagotować. Tutaj Piotrek objechał mnie 2-3 razy. Ostatnie 6km do Oleśnicy lekko.
Z Oleśnicy wytrzymałość szybkościowa po zmianach 41-43,5km/h z momentami pod 45, 48 do 52km/h. Bardzo fajny trening przed finiszowym podjazdem we Wrocławiu chciałem pojechać za mocno i lekko mnie zagotowało. Nie chciałem - i nie za bardzo z czego miałem - za wszelką cenę skoczyć na koło to lżej dopedałowałem ostatnie zakładane mocne 500m. Potem już tylko rozjazd.
Strefa:
2 21m 36s
3 11m 14s
4 43m 34s
5 7m 08s
reszta 1 strefa
- DST 32.50km
- Czas 00:54
- VAVG 36.11km/h
- HRmax 178 ( 89%)
- HRavg 156 ( 77%)
- Aktywność Jazda na rowerze
Szybko na trening
Wtorek, 3 lipca 2012 · dodano: 03.07.2012 | Komentarze 0
Z pracy jak zwykle wylatuję kilka minut za późno i pośpiesznie najkrótszą znaną mi trasą na trening. Niestety cła droga w deszczu, ale za t wiatr pomagał :).
2/3 czasu w strefie 2 i 1/3 w 3. Na moment wpadłem w 4 na podjeździe + lekki rozjazd na końcu w 1.
- DST 41.00km
- Czas 01:19
- VAVG 31.14km/h
- HRmax 174 ( 87%)
- HRavg 155 ( 78%)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czas się rozruszać
Wtorek, 3 lipca 2012 · dodano: 03.07.2012 | Komentarze 0
Czas się rozruszać po poalpejskim marazmie. Lenistwo mnie ogarnęło i zamiast poprawić formę po krótkiej kompensacji to siedzę i oglądam zdjęcia :D.
Dzisiaj pierwsza mam nadzieję, że nie ostatnia odsłona treningowa.
Poranna wytrzymałość i kilka poderwań na hopkach. Niestety za krótkie, aby wbić się w 5 strefę. W czwartej niecałe 3 minuty. Reszta luzik :). Zamiast rozluźnić nogę na ostatnich 7 kilometrach to podkręciłem tempo z powodu burzy, która mnie z nienacka zaatakowała :).
Jeszcze zdołałem się na trasie do pracy zgubić i pokrążyć wstyd. :P.
- DST 92.50km
- Czas 02:45
- VAVG 33.64km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Wytrzymałość
Piątek, 29 czerwca 2012 · dodano: 29.06.2012 | Komentarze 0
... zarówno fizyczna i psychiczna. Jest za gorąco na jazdę na rowerze:).
Niestety bez pulsometru. Jazda wg RPE i oddechu. Chwilami wchodziłem do 3 strefy.
Trochę za mocno i krótko jak na klasyczną wytrzymałość, ale siłą była i jestem zadowolony.
- DST 62.50km
- Czas 01:53
- VAVG 33.19km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Szybka tempówka
Czwartek, 28 czerwca 2012 · dodano: 28.06.2012 | Komentarze 1
Wpadłem dzisiaj na DSR w celu wykonania tempówki. Spóźniony wpadam na miejsce zbiórki już myślę, że po ptokach, a tu okazuje się, że inni też pospóźniani.
Dzisiaj ma być lekko, czyli - Plan tempówka
10 minut rozkręcenia i ogień :)
Dobre 50 minut orania podczas, których ponad 30 byłem na prowadzeniu. Tętno na zmianach 170-174bpm. Na górkach Doc postanawiał robić sobie interwały zza moich pleców :). Ja widząc, że po Alpach brakuje mi tzw. wybuchu mocy. Będzie trzeba zrobić kilka krótkich bardzo intensywnych treningów, aby rozbudzić organizm.
Średnia z pierwszej godziny jazdy 37,87km/h :). Biorąc pod uwagę, że pierwsze 10 minut to rozgrzewka po mieście i 3-4 razy na chwilę odpuszczaliśmy to całkiem przyzwoicie :).
Po doczłapaniu się do Wrocławia chłopaki uciekają się regenerować, a ja robię krótki rozjazd po mieście 62-68%Hrmax.
Wnioski:
- widzę poprawę mocy - jednak muszę popracować nad wytrzymałością siłową i pracą w strefie anaerobowej. Trochę brakuje mi tego typu aktywności po długich spokojnych dystansach
- tętno na zmianach 170-174. Na kole w zależności od tego ile chłopaki dawali mi wypocząć spadałem do 158-164bpm. Czyli całkiem przyzwoicie biorąc pod uwagę, że chłopaki dawali równie mocne zmiany
- robienie mocnego treningu bez porządnej 30-40minutowej rozgrzewki to pomyłka :)
- pod koniec łapały mnie mini skurcze - muszę powalczyć z magnezem
- DST 6.00km
- Teren 6.00km
- Czas 00:20
- VAVG 18.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Niespotykane zjawisko
Środa, 27 czerwca 2012 · dodano: 28.06.2012 | Komentarze 0
Miał być trening... miała być tempówka... czyli nudny trening. Na szczęście byłem świadkiem niesamowitego zdarzenia. Mój partner treningowy Marcin, który w mistrzowski sposób potrafi zbijać tętno do granicy 30bpm, tym razem zaprezentował umiejętność generowania niekontrolowanego wybuchu mocy. W wyniku uwolnienia energii rozerwał korbę w strzępy. Pozostało pokornie w strugach deszczu powrócić do domu i przeanalizować w głowie zaszłą sytuację :).
Trening ze względu na złe warunki pogodowe i późną porę nie odbył się.
- DST 123.00km
- Czas 03:55
- VAVG 31.40km/h
- HRmax 177 ( 89%)
- HRavg 146 ( 73%)
- Aktywność Jazda na rowerze
Masohista ze mnie i głupek.
Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 24.06.2012 | Komentarze 2
Kładę się o 1:30. Budzik na 7:30. Wyskakuję rano z łóżka i co? Nic nie boli, nie czuję zmęczenia i chyba wypoczęty jestem. Na wagę uśmiech i łzy. 79,7kg. 7demki z przodu nie widziałem na wadzę od 6-8lat :D. Jednak mając w głowie, że wczoraj było 82,3kg i to że po powrocie wepchnąłem w siebie kluski i litr mleka. Diagnoza może być tylko jedna. Nie odbudowałem glikogenu i brak nawodnienia organizmu.
Głupi jestem, bo idę do sklepu kupuję 250g musli litr mleka. Do tego 100g kakao i śniadanie? zjedzone. Zalewam bidony i na 10 do pasikurowic. Droga przebiega spokojnie i czuję, że są szanse mimo wszystko całkiem realnie wykonać dzisiaj trening.
Chwile oczekiwania i start. 7 osób i całkiem zacna ekipa z Robertem R. na czele. Jestem gotowy na mocne równe tępo lub rozjazd i nic więcej. Spokojny początek i pierwszy podjazd??? pod Piersno. Czuję, że jest dobrze pod koniec jest mi wręcz wolnawo i podkręcam lekko tempo. Wskazania są obiecujące. I NIESTETY. W Zawoni dołącza się do nas niejaki Sikora. Ja wpadłem pokręcić kilometry, ale ww osobnik, który ma kopyto jak mało kto postanowił zrobić interwały. Grupa niestety ochoczo wzięła udział w zajęciach, a ja po 3-4 zaciągnięciach (a Pan Sikora potrafi zaciągnąć peleton) postanawiam odpuścić to szaleństwo. Zdecydowania 30 - 50 - 30 - 50 na hopach dzisiaj z rana to dla mnie nie to czego szukałem :D. Odczepiam się w Wilczynie.
Oborniki Śl. tutaj 10minutowy popas i sprawdzanie czy maszyneria (nogi) są jeszcze do użycia. TAK, więc jadę pokręcić w kierunku Wołowa, Brzegu Dolnego do Wrocławia. Spokojnie rozjazdowo. Ok 140bpm. Wszystko idzie wg planu, ale towarzyszy mi tylko Pan wiatr boczny i jego marudny kolega Pan wiatr czołowy. W Urazie kończy mi się woda i robię coś głupiego... Nie dokupuję nowego zapasu, bo to już Uraz, a to prawie jak Wrocław. Przed Szewcami zaczynam to odczuwać ja i mój puls, który wzrasta do 150bpm... dalej nic nie kupuję debil ze mnie.
Droga na wrocław z Szewc masakryczna. Łata na łacie. Zagotowało mnie to i podkręcam tempo, aby dojechać do wrocławia. Nie zauważam niestety, że robi się patelnia na dworze. 15km przy 160bmp sieje spustoszenie w moim organiźmie przy tej temperaturze.
We Wrocławiu prędkość 27-29km/h, a tętno pod 160bpm. Odwodniłem się, zakwasiłem i mam mroczki przed oczyma. Zamiast zrobić pożyteczną wyprawę za przeproszeniem dojebałem się. Mam nadzieję, że nie zasiałem spustoszenia w organiźmie. Waga po powrocie 78kg. Przy wczorajszych 82,3kg to bardzo zły wynik :).
Chłodny prysznic, kluski, arbuz i sok grejfrutowy z lodem. Teraz jakieś mięso z warzywami... Musi być dobrze. Idę spać.
- DST 253.00km
- Czas 08:55
- VAVG 28.37km/h
- HRmax 181 ( 91%)
- HRavg 156 ( 79%)
- Aktywność Jazda na rowerze
Jeseniki
Sobota, 23 czerwca 2012 · dodano: 24.06.2012 | Komentarze 2
Na początku roku zarzekałem się, że nie będę chodził na pociąg o 5:30 rano. Nie wiem co sprawiło, że zmieniłem zdanie, ale wychodzi to tylko na plus :). Start 5:55 z Wrocławia i już o 8:15 w Międzylesiu. W trakcie podróży dosypianie, poranna toaleta, śniadanie i kąciki tematyczne. Żale się, że na zjazdach nie mogę się zmieścić między między kierownicę, a siodełko. Co Piotrek kwituje spostrzeżeniem, że to nie rama jest za krótka, a "maciek" zajmuje za dużo miejsca. Bardzo dyplomatycznie dał mi do zrozumienia,że wypadałoby się odchudzić, bo wyglądam niereprezentatywnie :D.
Zaczynamy spokojnie i od razu lekki podjazd na przejściu granicznym w Boboszowie. Tutaj nie wszyscy się jeszcze rozbudzili i część chłopaków chcąc dogonić peleton zaczyna lecieć na złamanie karków. Bardzo nieprzyjemny przyjazd kolejowy i Tomek dobija tylne koło. Co zrobić po telefonie do chłopaków decydujemy się do nich wrócić, aby nie ostygnąć.
Za Jindrychowem pierwszy wprowadzający podjazd. Sporadyczne sekcje do 7% i niestety fatalna nawierzchnia. Spokojnie przejechany. Oczywiście jeżeli tętno dochodzące do 86% Hrmax można nazwać spokojnym. Co zrobić jak Krzysiek postanowił przepalić sobie nogę przed dzisiejszymi trudnościami. Na szczycie mały finisz może bez zaangażowania, ale Krzysiek wygrywa o błysk szprychy. Obaj wrzuciliśmy za wysokie przełożenia i finisz wyglądał komicznie, w tym całym przepychaniu. Zjazd masakra.
Czekamy na dole dojeżdżają chłopaki i po chwili już jesteśmy na podjeździe na elektrownię. Nikt mi nie powiedział, że pierwsze 6-7 km to sztywne 9-11% z co najmniej dwoma sekcjami 14% :D. Świństwo normalnie, ale dzielnie wtaczałem moje przeszło 82kg pod te stromizny. Tutaj niestety po jakichś 4km Krzysiek systematycznie zaczął mi odchodzi po metrze po metrze i tak na szczycie było ich ze 150. Jestem bardzo zadowolony, że mimo takiej różnicy masy dzielnie walczyłem z podjazdem, który udało mi się zaliczyć z minimalnym przełożeniu 39x26 co znaczy, że ślimaczo się nie toczyłem :). Niestety podjazd pokonywałem na poziomie 87-91% Hrmax co bardzo skutecznie mnie zakwasiło.
Zjazd i chwila czekania na Krzyśka, który złapał kapcia, w tylnym kole. Przed końcem wy miany dętki zaczynam kolejny podjazd, aby nie stresować się obecnością Krzyśka i lubować się w niskich poziomach tętna. Jednak założenie treningowe mające na celu branie podjazdów na 90% sprawiło, że wjeżdżam na szczyt przy pulsie oscylującym około 172bpm (86% HRmax). Na podjeździe widać było skutki zabawy na elektrowni, gdyż prędkość na podjeździe wahała się na poziomie 17-18km/h mimo ledwie 5% nachylenia. No nic trzeba było jechać swoje. No górze czekamy na Krzyśka i w drogę.
Czas na Wilcze sedla czy jak im tam. Na obu jadę swoje i nie ukrywam, że odżyłem mimo sekcji do 11% wjeżdżałem z przyjemną świeżością. Karlova studianka i dobre kilkanaście minut czekania na chłopaków. Czerpiemy wodę z pijalni i podjeżdżamy pod Pradziada :D.
Chłopaki ruszają na szczyt, a ja odkręcam kranik w obecności dziesiątek ludzi na parkingu. Co zrobić jak organizm szykuje się do ucieczki. Podjeżdżam do szlabanu i stoi Krzysiek. Coś gmera przy liczniku i zaczyna swoje czary pod górę. Ja co by się nie stresować czekam dobre 3 minuty, gdyż chciałem na szczyt wjechać "swoje". Czuć niestety zrobione niemal 3k w pionie na dystansie ponad 120km. Plan pobicia rekordu, gdzie musiałbym jechać na 88-91% Hrmax zamieniam na spokojniejszy wariant czyli moje 86%, przy których jestem w stanie ekonomiczniej wjeżdżać na szczyt. Pierwsze 6km w siodle... masakra tutaj powinienem walczyć w blokach, a wstałem ledwie 3 razy na łącznie może 100-150m. Niestety z obawy, że mnie odetnie nie podkręcam tempa. Ovcarnia i bardzo niepokojące zjawisko. Mimo, że nie daję z siebie za wiele to tętno stoi, a z budzik nie chce zniknąć 7demka (17x bpm). Wniosek - brak prądu :(. Niestety posiłek dopiero na dole, a do tej pory tylko na 3 batonikach od rana i wodzie cienko posłodzonej miodem. Ostatnie 2km podjazdu niestety potwierdzają ostatecznie diagnozę. Zamiast lecieć na 90-93% Hrmax to tętno spada by na finiszu osiągnąć 84% :(. Wynik? nadspodziewanie dobry 38m18s. Nowy rekord! Rezerwy są! :). Na podjeździe co prawda osiągnąłem 89% Hrmax, ale to tylko chwilowo jak wstawałem w bloki po czym schodziłem na max 86%.
Od teraz już bez historii obiad, pijalnia, rozwalony licznik, zgubiony sworzeń od klamkomanetki. Prawie zabiłem Tomka hamując (przepraszam), w KK 30 minut przed odjazdem pociągu, ale z mnogości dworców i braki choćby minimalnego przejawu inteligencja tubylców zwiedzamy wszystkie by w końcu na główny, na którym stają pociągi - musieliśmy urządzić sobie kryterium uliczne, zaliczając niemal same czerwone na drodze. O dziwo pociąg przyjeżdża punktualnie, nie śmierdzi, wszystko działa, torowisko wyremontowane na całej długości, we Wrocławiu na czas. Szwajcaria?
Wnioski:
- plan treningowy wykonany w 100%
- pod koniec dystansu miałem przedsionki łapania skurczy. Niestety, ale nie pożywiałem się ostatnio najlepiej :(
- widzę znaczny wzrost formy w stosunku do okresu sprzed wyjazdu w Alpy. Do tego zdążyłem się po nich zregenerować! :)
Dzięki chłopaki za wyprawę. Było grubo 250km+ i 4kkm w pionie :). Może stanie się to normalnością?
- DST 94.00km
- Czas 03:19
- VAVG 28.34km/h
- HRmax 181 ( 91%)
- HRavg 158 ( 79%)
- Aktywność Jazda na rowerze
Mały test przed sobotą
Czwartek, 21 czerwca 2012 · dodano: 21.06.2012 | Komentarze 2
Jako, że minęły 3 dni kompletnej laby po alpach, a w sobotę trzeba będzie pokazać się z dobrej strony po wysokogórskim obozie treningowym w Alpach postanowiłem przeprowadzić mały test mojej formy. Trasa ze względu przeciągnięcie się pracy trochę ewoluowała i z zakładanych 105km odpadł przejazd przez Sokolec i Walimska od strony Nowej Rudy, a doszła drugi raz srebrna.
Początek spokojnie. Typowe rokręcenie nogi. Za Stoszowicami lekko przyspieszyłem zostawiając sobie sporą rezerwę na mój znienawidzony podjazd na Srebrną. Postanowiłem go wymaksować i tak ustanowiłem HRmax wyprawy na ściance w centrum miasteczka. O dziwo podjazd poszedł jak z płątka. Trochę przegiąłem na początku, gdzie robiłem wszystko, aby nie zobaczyć mniej jak 15 na budziku przez co po zakręcie na poprawce na chwilę tempo spadło do 13km/h, ale to był jedyny moment podczas podjazdu, gdzie wrzuciłem 39/26 tak leciałem na 39/23. Można powiedzieć, że byłem z siebie dumny mimo, że podjazd zrobiłem dramatycznie źle technicznie :D.
Przyszła poprawka na Woliborską, tutaj nie szalałem podjazd na 82-84%Hrmax bez podkręcania. No może ostatni kilometr postanowiłem przyspieszyć i udało się polecieć 27-28km/h, z tym że było tam już lekkie wypłaszczenie. Na szczycie okazuje się, że o ile po stronie Nowej Rudy pogoda jest wspaniała to pasmo od strony Dzierżoniowa zatrzymało na swoich zboczach bardzo gęstą mgłę. Szkoda, bo zjazd całkiem przyzwoity, a widoczność na 30 metrów. Po zjeździe do bielawy trochę się nakołowałem zanim znalazłem drogę na pieszyce.
Czas na wisienkę na trocie. Tutaj postanowiłem pojechać mądrze i wytrzymać cały podjazd. Od 6 kilometra podjazd zaczyna trzymać i przez kolejne 7km testowałem swój charakter. Z reguły jak sam podjeżdżam nie daję z siebie wszystkiego i podkręcam tempo dopiero jak ktoś mnie wyprzedzi. Tutaj pojechałem podjazd naprawdę poprawie. Tempo na całym podjeździe nie schodziło poniżej 20km/h. Z reguły widziałem 20,5-21,5km/h. Dosłownie 3 razy zobaczyłem na budziku 19,5km/h i wówczas wstawałem na pedały co by się nie wygłupiać. 10 kilometr sądząc nie wiem czemu, że to koniec podkręcam delikatnie tempo, 22-23km/h ale coś mi nie gra i jak widzę 11stkę zwalniam do 21km/h i dobrze bo przypomniałem sobie, że podjazd na końcu ma cefyrkę 13ście :P. Znowu ostatni kilometr podkręcam i trzymam 23km/h tym razem już nie decyduję sie na finisz, bo mgła na 30m nie pozwala mi ocenić czy to już koniec. Tętno na cały podjeździe od 86-88% Hrmax. Całkiem przywoicie, ale jak widać można jeszcze 3-4 BPMy podkręcić. Jest dobrze.
Zjazd z Jugowskiej to pomyłka. Po zimie drogowcy chyba nie zauważyli, że moment asfalt przechodził w drogę szutrową z jakami na koło. Na rozdrożu uciekam na Jugów tu droga równie w tragicznym stanie, skręt na podgórze i to same. Masakra zjeżdżam 35km/h podjeżdżam 20km/h. Żart lub Polska fantazja.
Pod Srebrną już nie szaleję, bo cel wyprawy zrealizowałem. Dodatkowo niestety po zjeździ z Jugowskiej wrócił ból kolana. Niestety to co leczyłem od niedzieli skutecznie zniweczyłem. Nie wiem jak będzie w sobotę, ale kolano mocno doskwiera. Przebijam się przez Srebrną i znowu z dobrej pogody wjeżdżam w wiszącą zawiesinę, która skutecznie mnie otula i wymacza. Od zjazdu postanawiam zrobić rozjazd i jadę na 68-73% Hrmax.
Wnioski:
- kolano mam mocniej rozorane niż myślałem
- muszę się zmusić i zbić tą wagę do 75kg. Moje aktualne 82-83 kg skutecznie ściągają mnie na podjazdach. Jakbym chciał wrzucić ząbek na Jugowskiej myślę, że bez nadludzkiej motywacji lepsze przełożenie nie przeniosłoby się na wyższą prędkość:(. Brakuje niewiele 5kg i będę mógł latać 22-23km/h na takich płaskich podjazdach jak Jugowska.
- piszę o odchudzaniu i jem krakersy popijając browarem ;)
- ważne dla mnie jest to, że czas netto = czasowi brutto, bo zwyczajnie nie stawałem poza skrzyżowaniami i światłami.
strefa:
1 1:04
2 0:53
3 0:36
4 0:46
5 0:00:14