Info
Ten blog rowerowy prowadzi marathonrider z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 18954.70 kilometrów w tym 184.20 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.38 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Nie mam rowerów...Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Czerwiec1 - 0
- 2014, Kwiecień6 - 2
- 2014, Marzec29 - 18
- 2014, Luty35 - 7
- 2014, Styczeń38 - 5
- 2013, Grudzień22 - 2
- 2013, Listopad29 - 6
- 2013, Czerwiec5 - 0
- 2013, Maj33 - 19
- 2013, Kwiecień31 - 36
- 2013, Marzec21 - 25
- 2013, Luty21 - 19
- 2013, Styczeń28 - 13
- 2012, Grudzień35 - 15
- 2012, Listopad34 - 19
- 2012, Październik26 - 20
- 2012, Wrzesień26 - 22
- 2012, Sierpień28 - 13
- 2012, Lipiec26 - 11
- 2012, Czerwiec21 - 11
- 2012, Maj1 - 0
- 2012, Kwiecień27 - 15
- 2012, Marzec30 - 20
- 2012, Luty15 - 18
- DST 1.00km
- Czas 02:10
- VAVG 0.46km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Siłownia + E1 + regen
Środa, 12 września 2012 · dodano: 14.09.2012 | Komentarze 0
5 minut lekko na rowerku (oj ciężkie nogi :P)
Siłownia klatka + barki + brzuch:
10 serii na klatkę
9 na barki
6 na brzuch
godzinka motywacyjnego kręcenia regeneracyjnego + kilka akcentów, gdzie zbliżałem się do granicy E1/E2 (74%Hrmax). Wysoka kadencja Hrśr 60% z wyciszeniem do 42%.
- DST 1.00km
- Czas 01:45
- VAVG 0.57km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Tempówka
Wtorek, 11 września 2012 · dodano: 14.09.2012 | Komentarze 0
Coś ostatnio nie chce mi się robić długich treningów. Chyba czuję przesyt kręcenia, w tym roku. Do tego dochodzą kolejne przemyślenia.
Już kiedyś pisałem, o tym że na rowerze spinningowym ciężej osiągnąć wysoki poziom tętna ze względu na to, że przy dobrze ustawionym rowerze pracują tylko nogi (reszta jest nieruchoma) jednak o wiele łatwiej jest utrzymać jeden stały poziom wysiłku. Stąd bardzo fajnie robi się na takim rowerze wszelkiego rodzaju tempówki, testy, rozjazdy o! rozjazdy :).
To też wpadłem dzisiaj zrobić tempóweczke.
10 minut w 1 strefie
10 minut w drugiej strefie o hola :)
25 minut tempówki w dole strefy 4 ciągła jazda w tętnie 162 -> 164. W sumie nuda stała kadencja ~100rpm, stały wysiłek, trochę poudawałem jazdę w pozycji aero.
5 minut rozjazd i chwila na łyk wody, bo zajęcia się kończyły
Znowu na rower 5 minut rozkręcania
druga tempówka ta miała być mocniejsza 85-87% (170-174bpm)
wyszło jeszcze mocniej:
25 minut. Pierwsze 10 174->180bpm ostatnie 15minut 181->189bpm (91->95%Hrmax). Pierwsze 10 minut jechałem na ciut wyższym obciążeniu jak wcześniej ~100rpm, 10 minut + 1/4obrotu ~100rpm (tutaj było 91-92%Hrmax), ostatnie 5 minut + 1/4obrotu ~100rpm (tu rosło od 93 liniowo do 95%) i tak do psychicznego odcięcia.
Nogi kręciły bardzo fajnie, rytm nawet na moment nie był zaburzony, ale głowa już przy 95% nie chciała kręcić, zbierało mi się powoli na pawia i odpuściłem. Może szkoda, bo już dawno nie zmusiłem się do takiej jazdy na indoor cycling. Starałem się trzymać podczas jazdy pozycję aero.
30minut rozjazdu do wyciszenia na poziomie 75->65->55->50->47%Hrmax
Od razu szybka refleksja głowa jest bardzo ważna w kolarstwie i muszę wyłączyć racjonalne myślenie, strzelić kilka promiennych pawi i mieć kilka razy noc przed oczami, jeżeli chcę pójść jeszcze krok dalej, w tym amatorskim bajzlu.
- DST 1.00km
- Czas 01:00
- VAVG 1.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
regen
Poniedziałek, 10 września 2012 · dodano: 14.09.2012 | Komentarze 0
godzinka regeneracyjnej motywacyjnej jazdy :)
- DST 122.00km
- Czas 04:18
- VAVG 28.37km/h
- HRmax 189 ( 95%)
- HRavg 173 ( 87%)
- Aktywność Jazda na rowerze
Liczyrzepa - refleksji czar ze stratą dobrego imienia w tle :(.
Sobota, 8 września 2012 · dodano: 09.09.2012 | Komentarze 5
Relacji nie będzie przynajmniej na ten moment, bo muszę najpierw wybielić swoje imię.
Wnioski:
- od pierwszego kilometra jechałem sam. Wydawało mi się, że będę miał 3 osoby, z którymi będę mógł popracować, ale wszystkie z niewyjaśnionych przyczyn pojechały za mną już po starcie.
- dwa razy pomyliłem lub nie mogłem zlokalizować trasy przez co straciłem spokojnie 3 minuty. Jak dla mnie skręt do Karpacza przez mostek był niedostatecznie oznaczony. Powiedzmy, że byłą tutaj moja wina, ale na szczycie w Karpaczu czekałem na kogokolwiek, aby ten ktoś pokazał mi trasę maratonu, ponieważ nie miała biec w dół, a skręcać. Nie wiem kiedy była informacja o zmianie trasy, ale na dzień przed nie było jej na stronie organizatora, a w dniu wyścigu (startowałem o 7:30 rano) nikt nie poinformował mnie o zmianie. SKANDAL! To powinno być GRUBYM CZERWONYM MAZAKIEM NAPISANE NA WIELKIEJ TABLICY.
- jazda samemu bardzo osłabiła moje odczucie jakości jazdy na podjazdach przez co nie zauważałem, że często jechałem na zbyt niskim przełożeniu
- przez odcinek od połowy podjazdu pod przełęcz Okraj do samej mety widziałem tylko jednego zawodnika, który niemal od razu odpadł z mojego koła jak go dogoniłem. Bardzo negatywnie wpłynęło to na moją psychikę. Dosłownie nikogo nie minąłem nikt nie mógł mnie dogonić istna AMBA.
- Ostatnie 55-60km (całość pod wiatr) jechałem non stop w 4 strefie. Zakwasiłem się niemiłosiernie. Straciłem bidon po drodze przez co odwodniony dojechałem do przełęczy Kowarskiej i odwodniony jechałem końcówkę wyscigu. Istny armagedon przypadków.
- 99,5% czasu spędziłem sam, a pozostałe 0,5% to zmiana kolegi z grupy, z którą startowałem i zmiana na kole, którą za mną pojechał i na której niestety został. Szkoda.
- od 94kilometra przestał działać mi licznik. Czujnik wpadł w szprychy na dziurze i przestał wysyłać sygnał. Próbowałem jechać według pulsu i kadencji. Jednak przez to, że byłem koszmarnie zmęczony i zakwaszony puls mnie oszukiwał. Bywało tak, że jechał Xkm/h przy kadencji 90 wrzucałem dwa ząbki i dalej miałem kadencje 90RPM. Nie muszę mówić o ile szybciej jechałem. Masakra organizm ze zmęczenia i odwodnienia wysyłał mi złe informacje, a ja bez sprzętu pomiarowego nie potrafiłem tego zweryfikować.
- uważam, że z jedną osobą, która dawałaby mi odpocząć na kole odcinek pod wiatr przejechałbym o niebo lepiej. Śmiem twierdzić, że mówię o 8-10minutach.
- średnie tętno z wyścigu to 87% (173bpm) max 95% (189bpm) osiągnięte jak wkurwiony po zgubieniu drogi na Karpacz minąłem kolegów (3 mocnych z grupy), którym odjechałem na starcie i minąłem na podjeździe jakby stali w miejscu. Jak zobaczyłem co robię zluzowałem, bo bym się sam wyciął z wyścigu tak jadąc.
Strefy:
1 5 minut
2 23 minuty
3 40 minut
4 2godziny 17minut (z tego przez niemal dwie godziny non stop jak jechałem ostatnie 55-60km sam pod wiatr)
5 53minuty (na podjazdach szczególnie pierwszym, na drodze głodu i na ostatnich kilometrach przed metą jak jechałem na maxa tego co mi zostało przy wielkim wkurzeniu, które towarzyszyło temu, że zawaliłem wyścig)
Jeszcze sporo wiedzy o moim organiźmie muszę nabyć, aby go poprawie stymulować podczas wyścigów :).
Wniosków pewnie będzie więcej, ale muszę ochłonąć.
NAJWAŻNIEJSZE NA KONIEC
Zostałem OSKARŻONY i zaocznie skazany za rzekome skrócenie trasy. STRACIŁEM jakikolwiek szacunek w oczach ludzi których lubię, szanuję, z którymi chcę się ścigać, bawić i pić piwo po wyścigu.
Najlepsze jest to, że druga osoba, która przyznała się do skrócenia trasy została ZDYSKWALIFIKOWANA ja mam natomiast przerobiony czas z 3:30 na czas, który zgadza się w zasadzie z moim odczytem z pulsometru. +- minuta, bo tyle wcześniej później odpaliłem pulsometr.
Podobno NIE da się zmienić czasu przejazdu zawodnika, a ja z 3:30 mam poprawiony na 4:18, a wynik ten musieli organizatorzy wymyślić, ponieważ teoretycznie mieli tylko czas 3:30.
Bardzo żałuję, że nie mogłem wyjaśnić sprawy na maratonie, ale o 12:30 jechałem już na ślub przyjaciela. Sprawę próbowałem załatwić telefonicznie przez kolegę z drużyny. Na telefonie zdecydowaliśmy, że na WŁASNĄ prośbę chcę zostać ZDYSKWALIFIKOWANY, aby maraton wygrał ten kto na to zasługuje, a sprawą mojego przejazdu i czasu przejazdu chciałem się zająć po powrocie z wesela. Jeszcze teraz mam w pamięci słowa przedstawiciela Ultimy, który powiedział, że jeżeli mnie teraz zdyskwalifikują, a później dadzą realny czas przejazdu to jak wypadną przed ludźmi. PYTAM SIĘ jak JA teraz wyglądam przed WAMI wszystkimi.
Reasumując kolarska braci za to, że WAS ponoć!!! wydymałem bez mydła dostałem w nagrodę nie dyskwalifikację i wyrzucenie z maratonu na zbity pysk, a realny wynik, który usadowił mnie, gdzieś w środku tabeli. Czas, który zgadza się z moimi danymi :(.
Efekt przez jeden głupi wyścig straciłem dobre Imię. W maratonach amatorskich to chyba wszystko co można stracić. Czy je odzyskam? Nie wiem.
- DST 1.00km
- Czas 01:45
- VAVG 0.57km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Regeneracja
Czwartek, 6 września 2012 · dodano: 07.09.2012 | Komentarze 0
Dwa akcenty jeden do 75% drugi do 80%. Reszta 60-65% z zejście na koniec do 50->45->42%. Wyciszony na maxa :).
Sauna (coś zimno w niej było) prysznic i do domu.
- DST 109.00km
- Czas 03:45
- VAVG 29.07km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Trening z chorobą Filipińską w tle
Środa, 5 września 2012 · dodano: 05.09.2012 | Komentarze 3
Jako, że wczoraj postanowiłem zachorować i poza załatwieniem kilku spraw polecieć przy okazji na trening przed zbliżającą się Liczyrzepą.
Celem najgłówniejszym dzisiejszego wypadu była przejażdżka i zobaczenie czy umiem jeszcze podjeżdżać po 3 tygodniach leżenia na rowerze. Wszystko miało się zamknąć w czasie jakie planuję ukończyć wyścig z tą różnicą, że miało coś słabiej jak na wyścigu. Miało być 4:10-4:20 wyszło 3:45 też może być :).
Start 12:20 z Dzierżoniowa i na początek rozgrzewka w 2 strefie + do tego lanie, sranie i jedzenie, czyli standard.
Wojaże rozpoczynam od przełęczy Walimskiej. Poszło całkiem sprawnie bez szaleństw (2/3 przejechałem części zasadniczej na 178-182BPM ^^). Jakaś ta moc jest :). Na górze przypomniałem sobie, że zjadłem na śniadanie tylko trochę płatków, a raczej przypomniał mi, o tym mój żołądek. Co zrobić wszamałem wszystko co miałem. W planach było bezsensowne trzepanie podjazdów do bólu i co by się sprawdzić przed wyścigiem. Na szczycie postawiłem jednak na turystykę i uciekam na Walim (tak tak po tej kostce...).
Gdzieś w głowie mi siedziała informacja, że Przełącz sokola od Walimia ma momentami 10-11% chyba to jednak nie prawda, ale idąc głosem mych myśli obieram kierunek na ów podjazd. To znaczy zdaje mi się, że obieram, bo skręciłem w zupełnie inną stronę :D. Tak oto krajoznawczo wybrałem się w kierunku Wałbrzycha pozwiedzać okoliczne szlaki. Droga nie powiem jak na standardy dróg po tej stronie gór sowich wyśmienity! :).
Pobujałem się tak chwilę, założyłem sobie, że jak będzie płasko lub lekko pod górkę to zrobię chwilę tempówki i tak ona ciągnęła się przez ładnych kilkanaście kilometrów z momentami wytchnienia na zjazdach. Przerażała mnie tylko zbliżająca się wielkimi krokami Nowa Ruda i jej dziury. Panicznie zacząłem się rozglądać, gdzie ta Sokola i znalazłem!
Nowo poznany podjazd bardzo przyjaźnie piął się w górę przy swoich 2-3% nawet nie było jak wskoczyć na wyższą strefę pulsu. Na szczęście końcówka lekko uszczypnęła i troszkę musiałem z siebie dać, aby wmłynkować (80rpm też uważam za młynek :P) się na górę. Sokola zdobyta! To zjeżdżam w stronę Walimia i rozglądam się, gdzie te 11% chyba sobie poszło. Dojechałem jeszcze do Walimia, aby zobaczyć, gdzie musiałem skręcić co by nie błądzić w przyszłości ^^ i nawrót. Chyba coś tam było pod koniec na rzeczy, bo musiałem powalczyć z górą przy 26 z tyłu 70rpm i 13 na budziku ;D, ale dosłownie przez 200m nie ma po co tu wracać przereklamowany podjazd.
Z Sokolej pozostał mi deser do zrobienia. Jugowską najpierw wykańczam od strony Jugowic. Na tych dziurach nawet rytmu porządnego nie da się złapać :), gdzieś po drodze znajduję strumyk nabieram wody, aby mieć trudniej pod górę i wykańczam podjazd. Myślę sobie jeszcze tylko zjedziesz, wjedziesz, zjedziesz i do domu. Zachęciło mnie to.
Na dole na rozstaju dróg startuję. Cel był jasny wjechać na szczyj i nie zobaczyć 1 z przodu :D. Początek płaski to i nawet 3jka się pojawiła. Później najstromszy fragment. Uf udało się chociaż 20,5km/h wyglądało groźnie. Na początku wypłaszczenia zaczyna mi burczeć w brzuch, tętno spada ze 180 na 176, nogi nie chcą pracować. Chyba paliwo się skończyło. Tak jeszcze walczę ze sobą przez prawie 1,5km bijąc się o te 20km/h, ale w końcu jak zobaczyłem co się dzieje i że tam gdzie powinno być 22 jest w bólach 20,5 odpuszczam i dostojnie wtaczam się na szczyt. Prędkość spokojna 17-18km/h na szczycie melduję się po 28min 12sec. Może być. Przeszło mi jeszcze tylko przez myśl, że i tak dużo na tej jednej bajaderce przejechałem :). Zsunąłem się na dół i rozjazdowo pomknąłem do samochodu. Gdzie zaważyłem, że zapomniałem i karty i pieniędzy... przez co wracałem głodny do domu katastrofa.
Średnia z rozgrzewki i treningu
162BPM 81% i max 182 91%.
W 4i5 strefie odpowiednio 1h21min i 3min :). Reszta to kolejno 2 1 i 3 strefa po 40 40 30 min
Rozjazd (zjazd z Jugowskiej + rozjazd) wysoko, ale pod wiatr i nie chciałem się głodny toczyć 25km/h. 133 67%Hrmax całość w 1 strefie.
Wnioski:
- jak na pierwszą wycieczkę w góry od miesiąca może być :)
- dużo przyjemności zrobiła mi eksploracja nowych terenów. Miłe uczucie przy takim wypaleniu treningowym
- Hrśr ciut za wysokie. ale to już dyspozycja dnia zaważyła, ja podczas jazdy czułem się bardzo dobrze. Może poza podjazdem pod Jugowską.
- pora na wyciszenie od treningów i pobawienie się przez jakiś czas w innej piaskownicy. Może jakieś sztuki kopane i uderzane :D.
- w sobotę start o 7:00 konieczna jest odzież termiczna! Normalnie było mi zimno na zjazdach.
- jak poleżałem na sam koniec na ławce na Jugowskiej 10minut. To od razu się pozastawałem. Bardzo źle mi się po tym rokręcało. Unikać przestojów na treningu i odpoczynek musi być już po treningu.
- DST 1.00km
- Czas 01:30
- VAVG 0.67km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Chwilę pokręciłem
Wtorek, 4 września 2012 · dodano: 05.09.2012 | Komentarze 0
w Arkadach... jako, że lubię siedzieć w pracy do późna, a aura coraz szybciej mizernieje postanowiłem wpaść pokręcić na stacjonarce.
W planach po prostu "poruszać się" po TTT.
Pierwsze 20 minut 1->2 strefa
30 minut tempówka trochę wysiłku włożyłem, a puls na granicy 2-3 strefy :). Zmęczony jeszcze jestem i tętno się nie wzbija jak powinno.
20 minut strefa druga na wysokiej kadencji. W zasadzie cały trening był na kadecji 100++ czasem 110+.
20 minut wyciszenie 60->42%
10 minut sauny prysznic i do domu
- DST 46.88km
- Czas 01:10
- VAVG 40.18km/h
- HRmax 193 ( 97%)
- HRavg 182 ( 91%)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czasówka parami w Zawoni z Piotrkiem
Niedziela, 2 września 2012 · dodano: 02.09.2012 | Komentarze 5
W zasadzie z wyścigu pamiętam niewiele, a to przez godzinne niedotlenienie mózgu :D.
Strefa 1 5sec
Strefa 2 9sec
Strefa 3 2min 43sec
Strefa 4 24min 41sec
Strefa 5 41min 46sec
Hrśr 182bpm (91,5%)
Hrmax 193bpm (97%) - jeszcze się napędzałem mogłem coś jeszcze dołożyć, ale było to na finiszu. W końcu trzeba było wpaść z pompą :).
Start i od razu jazda pod Ludgierzowice. Obiecałem sobie, że zacznę spokojniej, ale po 500metrach miałem 88%, a pod koniec zmiany 91% :D. To by było na tyle, więcej nie pamiętam. Trasę pokonywaliśmy zgodnie z założeniami. Każdy prowadził odcinek, który miał przeorać z czego trzeba być zadowolonym, bo wychodzi, że potrafimy ocenić nasze możliwości jako pary.
Poza tym, że cały czas był ogień to mam kilka spostrzeżeń.
Pierwsze koło ponoć 34:24
Do Złotowa moje zmiany był ciut słabsze niż to co mogłem z siebie dać. W Czeszowie po odbiciu na Zawonie miałem przyjemność dwukrotnie nas prowadzić i tutaj dawałem zdecydowanie najsłabsze zmiany. Było co prawda te 44-45km/h :P, ale tą zmianę jechał zbyt miękko i nawet na drugim kółku nie potrafiłem przekonać się, aby wrzucić ząbek wyżej. W grochowej prowadziłem na podjeździe i musiałem wcześniej za mocno pojechać, bo wjechałem go wolniej jak na drugim kółku. Pod koniec podjazdu Piotrek wręcz mnie zmienił na ostatnich 100-150metrach.
Drugie kółko ponoć 35:00
Mając w pamięci to jak się zagotowałem w środę na treningu pod Ludgierzowice początek poprowadziłem 1-2km/h wolniej, ale za to ostatnie 500m, które mnie poprzednio zabetonowały dzisiaj pojechałem dużo lepiej przez co Piotrek nie musiał zrobić zmiany. Efekt nie popsuliśmy szyku na zmianach. Piotrek pod poprawkę na Ludgierzowice miał swój kryzys i pod końcowe 200m wprowadzał nas ok 25kh/h. Zjazd fajnie moja zmiana ok. Dopiero zmiana, którą dawałem przed Złotowem okazała moją słabość na czasówce. 1,5km przed Złotowem zagotowałem się i pojechałem ten odcinek dość wolno. Ok 2-3km/h wolniej jak to co mogę z siebie dać. Po nawrocie zmianę dokończyłem prawidłowo. Dwa razy dzisiaj walczyłem, z sobą na odcinku Złotów - Czeszów, by poprowadzić nas ponad 50km/h, ale dwa razy zatrzymywałem się na 48 momentami 49km/h. Na kole przed Czeszowem zaraz po zmianie postanowiłem zjeść kawałeczek bajaderki :D. Kęsa tego przy 91-92%Hrmax jadłem przez półtorej minuty krztusząc się, kasłając, plując, dusząc i popijając 100ml wody.
Za Czeszowem jak wcześniej pisałem znowu ta magicznie za miękka zmiana. Podjazd pod Grochową miał dwa wymiary najpierw podjechałem większość w tempie 2-3km/h wyższym jak normalnie, ale jak tempo spadło poniżej 35km/h nie wiem czemu zszedłem ze zmiany przez co Piotrek dokańczał ostatnie 200-300metrów. Jeszcze jedna zmarszczka i tu odcięło mi pamięć jak wszedłem na zmianę. Chyba nas na nią wprowadziłem nie oddałem zmiany i przy prędkości +50km/h i tętnie na poziomie 97% wprowadziłem na metę. Jeszcze miałem przebłysk geniuszu po przejechaniu krzyknąłem do Piotrka rozjazd jak to po dobrym treningu musi być rozjazd :D.
Efekt 46,6km w czasie 1h9min24sec średnia ok. 40,17km/h. Bardziej zadowolony być nie mogę.
Dokopałem się do wyników z 2010roku, gdzie widać, że zawodowcy tą czasówkę jadą inaczej jak my. Pierwsze koło na maxa, a drugie robią 2-3 minuty słabiej. U nas ta różnica to 30sekund :).
http://www.datasport.pl/wyniki/zawonia/paryopen.pdf
Sprawa do przemyślenia.
Więcej refleksji i podsumowań jak dojdę do siebie :).
- DST 25.00km
- Czas 00:50
- VAVG 30.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Rozgrzewka + rozjazd
Niedziela, 2 września 2012 · dodano: 02.09.2012 | Komentarze 0
Rozgrzewki zdecydowanie więcej, bo po wyścigu byłem w takim szoku po niedoborach tlenu, że zrąbałem Piotrka za to, że ten mi zajechał, a w rzeczywistości mogłem go ominąć z prawej :D.
Rozgrzewka 22km
Rozjazd 3km
- DST 1.00km
- Czas 02:00
- VAVG 0.50km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Ratowanie świeżości :D
Sobota, 1 września 2012 · dodano: 01.09.2012 | Komentarze 1
Jak to ja lubię sobie zrobić w zły momencie zły trening. Tak było i wczoraj postanowiłem zrobić nogi Tabata + akcenty na maszynach. Mimo porządnego rozluźnienia nóg dzisiaj rano były znacznie obolałe. W związku z tym na 18:30 wybrałem się na kolejne regeneracyjne kręcenie.
45 minut pracy. Piramida 10 min 65% 10 min 70% 5 min 75% 10 min 70% 5 min 65% 5 min 60%
przerwa 6 serii na brzuch. Dwa banany i dalej hola.
40 minut w sekwencji 25 minut 60% 5 min 57% 5 min 54% 5 min wyciszenie do 47% niżej niestety nie chciało dzisiaj zejść.
Wciąż trochę za mocno jestem zakwaszony.
W celach leczniczych. Sauna 10 minut. Później szkockie bicze (tylko nie ze szlaufa, a natrysku :D) w sekwencji 30 ciepła + 30 zimna i tak 3 razy.
Od razu lepiej.
Teraz maksuje gliko. Jutro musi być dobrze :).