Info
Ten blog rowerowy prowadzi marathonrider z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 18954.70 kilometrów w tym 184.20 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.38 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Nie mam rowerów...Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Czerwiec1 - 0
- 2014, Kwiecień6 - 2
- 2014, Marzec29 - 18
- 2014, Luty35 - 7
- 2014, Styczeń38 - 5
- 2013, Grudzień22 - 2
- 2013, Listopad29 - 6
- 2013, Czerwiec5 - 0
- 2013, Maj33 - 19
- 2013, Kwiecień31 - 36
- 2013, Marzec21 - 25
- 2013, Luty21 - 19
- 2013, Styczeń28 - 13
- 2012, Grudzień35 - 15
- 2012, Listopad34 - 19
- 2012, Październik26 - 20
- 2012, Wrzesień26 - 22
- 2012, Sierpień28 - 13
- 2012, Lipiec26 - 11
- 2012, Czerwiec21 - 11
- 2012, Maj1 - 0
- 2012, Kwiecień27 - 15
- 2012, Marzec30 - 20
- 2012, Luty15 - 18
- DST 115.00km
- Czas 05:40
- VAVG 20.29km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Alpy 2012 dzień 2
Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 2
Dzień drugi naszej wyprawy z jednej strony był dla nas totalnie nieudany z drugiej natomiast był lekcją pokory. Wstajemy, pakujemy się, śniadanie i tart dopiero po 10:30. Zdecydowanie za późno do tego deszczowa atmosfera bardzo obniżała morale.
Dzisiaj znowu startuję z przyczepką, a droga od samego początku pnie się regularnie w górę. Nachylenie było niewielki, ale czasami potrafiło przytrzymać.
Tego dnia zdarzyło nam się popełnić jeden z większych błędów podczas wyprawy. Dojeżdżając do Airolo zamiast poświęcić chwilę czasu na poszukanie sklepu postanawiamy jechać dalej. Jak się później okazało Szwajcarzy w soboty mają otwarte sklepy tylko do 14stej, a zjedzenie czegoś w restauracjach poza wyznaczonymi godzinami jest niemożliwe.
Po przepedałowaniu przeszło 73km i przeszło 1000m w pionie oddaje przyczepkę. Głodni szukamy posiłku jednak bezowocne dwugodzinne poszukiwania zakończone zostały zakupem dwóch ciastek, na których pedałowaliśmy do samego końca.
Na 84km znowu przypinam przyczepkę i niestety popełniam duży błąd. Jadę zbyt mocno i zbyt siłowo cały czas na poziomie 84-86% Hrmax. Po 3,5km zniechęcony staję, aby przekazać przyczepkę. Jak się okazałą dociągnąłem przyczepkę do granicy stromizny i gdyby nie głowa to spokojnie wjechałbym na szczyt. To była dla mnie duża lekcja pokory oraz informacja, że bez umiejętnego rozkładania sił wyjazd nie okaże się dla mnie nie tylko pożyteczny, ale dodatkowo wpłynie na mnie wręcz negatywnie.
Małym sukcesem było zdobycie pierwszej przełęczy Passo della Novena, ale sposób w jaki osiągnęliśmy cel oraz poświęcony na to czas pozostawiły sporo do życzenia.
Po zjeździe ze szczytu posiłek i przy zebraniu się do ataku na drugą przełęcz następuje konsternacja. Brak chęci połączony z szybko pogarszającą się pogodą sprawił, że zaczęliśmy szukać noclegu po zaledwie 110km jazdy. Piotrek i Tomek znaleźli nocleg w pobliskiej miejscowości, a my z Marcinem poruszeni programami Bear'a Grylls'a postanowiliśmy wyspać się w opuszczonym budynku wyciągu narciarskiego. Udaje nam się znaleźć pledy, odpalić światło i kaloryfer. Dzięki czemu wieczór spędziliśmy w komfortowych i ciepłych warunkach. Noc upłynęła na chrupaniu surowego makaronu :).
Podsumowanie dnia: niewiele kilometrów, mało przewyższeń i dużo elementów do poprawy. Na szczęście udało się wyciągnąć wnioski.
http://www.gpsies.com/map.do;jsessionid=53CB398957F22C6F1BBCAF807107697C?fileId=rpmxfwuswetyorqs
Komentarze